
Stach
miał problem. Od kilku tygodni zastanawiał się czemu to on nie rozumie swojej
żony Wandusi. Pobrali się dwa lata temu. Zaczęło się od wycieczki do Grecji.
Tam się poznali i zakochali. On inżynier na emeryturze. Ona emerytowana
nauczycielka. Dotąd samotni. Od razu przylgnęli do siebie. Ona, głęboko
wierząca, nie chciała żyć "na kocią
łapę". Pobrali się po trzech miesiącach znajomości.
Zdawał sobie sprawę, że nie będzie
łatwo. Oboje mieli dzieci i wnuki, a przede wszystkim swoje przyzwyczajenia,
nawyki i gusty. Pocieszał się, że miłość wszystko zwycięży. Kochał Wandę
bezgranicznie. Dla niego była najpiękniejsza i
najmilsza. Uwielbiał przytulać się do miej, zawsze była taka cieplutka.
Głaskanie jej ciała sprawiało mu prawdziwą przyjemność.
Po długim namyśle postanowił, że
zaciągnie porady u swojego przyjaciela, z młodych lat, Olka Ostrowskiego
profesora psychologii. Oboje mieszkali w Toruniu, więc odszukanie Go nie
sprawiło Stachowi kłopotu. Spotkali się w kawiarni. Olek wpadł jak bomba.
Uściskał Stacha i powiedział mu, że jest draniem bo się nie widzieli ze 20 lat!
- Powiedz mi czego Ty nie rozumiesz u
Swojej Wandusi? - zapytał Olek.
- Bo Ona na przykład przestaje odzywać się do mnie, albo udaję
chorą, albo przez trzy dni z rzędu biega do przyjaciółek, albo wydaje ostatnie
nasze grosze na prezenty dla swoich wnucząt. Kolekcjonuję perfumy i nigdy ich
nie używa i wiele innych takich fanaberii.
- Powiedz mi Stasiu czy Ty ślubowałeś Jej
miłość?
- Oczywiście.
- A kochasz Ją?
- Jak nikogo na świecie.
- Czy ślubowałeś Jej wierność?
- Masie rozumieć!
- A jesteś Jej wierny?
- Bezwzględnie!
- Powiedz mi Stasiu czy Ty ślubowałeś Jej,
że będziesz zawsze Ją rozumiał?
- No, no nie...
- Teraz widzisz Stasiu, że nie ma problemu. Nie rozumiesz kobiety,
bo ona najczęściej nie rozumie się sama.