Dowcipy

Szczęśliwa żona do męża: - Kochanie, nasz synek już chodzi! - Tak? To niech wyniesie śmieci.

czwartek, 15 maja 2014

Humoreska 21. Szczęśliwe małżeństwo.



                                                                             

         Ślub odbył się w Katedrze rzęsiście oświetlonej i od wejścia, aż do ołtarza przepięknie ukwieconej. O takim ślubie marzy każda dziewczyna. Nic więc dziwnego, że Kasieńka była szczęśliwa. Ona pielęgniarka. On, Wiesiek, elektryk. Mieli pracę. Po 50 tys. zł dali im rodzice. Wzięli kredytu 150 tys i w taki sposób stali się właścicielami mieszkania.
               Jeszcze przed ślubem postanowili, że będą żyć bardzo oszczędnie, a każdy grosz wydawać z rozwagą. Wiesiek miał nadzieję na dodatkowe zarobki po godzinach pracy, bo jak wiadomo o fuchę dla elektryka nie trudno. Kasia ze swoją Mamą będzie pracowała na obszernej działce, więc warzyw i owoców nie będą kupować.
              Mieli nadzieje na spłacenie kredytu jeszcze przed przyjściem na świat dzieci o których Kasia marzyła. Kochali się bardzo i każde z nich myślało jak by tu zrobić przyjemność drugiemu.
             Mijały miesiące. Raty spłacali. Udało im się zaoszczędzić  kilkanaście tysięcy. Nigdy o tym nie rozmawiali, ale Kasia doskonale wiedziała, że Wiesiek marzy o samochodzie. Wiadomo, co to za fachowiec w dzisiejszych czasach bez samochodu? 
              Kolega, kolegi Wieśka zobowiązał się sprowadzić z Niemiec Forda kombi za małe pieniądze i sprowadził. Za 8 tys. zł. stali się właścicielami wiekowej limuzyny,
            Kasia była zachwycona, kiedy w niedziele wybrali się na pierwszą przejażdżkę. W drodze powrotnej walnął im w bok samochód wyjeżdżający z posesji. Kierował nim zupełnie pijany kierowca i jego wina była zupełnie bezsporna. Nie na wiele im się to przydało. Ich samochód miał tylko ubezpieczenie OC.
               Wiesiek postanowił sam przeprowadzić remont. Na szrotach kupił stosowne drzwi i zabrał się za robotę. Zdemontował tapicerkę na tych uszkodzonych drzwiach i zobaczył jakiś pakunek. Rozwinął jedną torbę plastykową, potem drugą, wreszcie trzecią. Oczom nie wierzył. Były tam trzy paczki po 100 sztuk banknotów o nominale 100 euro. Pobiegł do Kasi. Oboje byli chyba jeszcze bardziej szczęśliwi niż na weselu.
             

            




  

                                                                               

2 komentarze:

Unknown pisze...

super wyprawka weselna, pewnie wielu im zazdrościło.

HM

Anonimowy pisze...

nie jeden im zazdrości takiego spóźnionego prezentu weselnego...
HM