- Jak to dobrze znów się spotkać. Ładnie wyglądacie. Tylko ja jestem, jak zwykle, taka nijaka.
- Przestań Hanka. Czas najwyższy żebyś wyleczyła się z tych kompleksów.
- Zamówiłyście już coś?
- Dla Ciebie twojego ulubionego ptysia, dla Wioli szarlotkę, a ja zjem sernik wiedeński. Kawa powinna zaraz się pojawić. O pani kelnerka już maszeruję do nas.
- Monika ma dziś głos. Już nie mogę się doczekać twoich wrażeń z tego zjazdu.
- Od czego tu zacząć? Zjazd jak zjazd. Upłynęło 19 lat od naszej matury. Nie miałam kłopotu z rozpoznaniem kto jest kto. Pierwsze wrażenie - przybyło kilogramów i łysin. Dziewczyny zadbane, panowie eleganccy i uprzejmi. Były wspólne posiłki, oczywiście tańce, zwiedzanie starej szkoły i bardzo wzruszające spotkanie z naszą wychowawczynią. Dla mnie jednak najciekawsze były rozmowy z dawnymi koleżankami. Coś niebywałego! Jakaś plaga, zaraza czy inny czort. Wiecie o czym mówię?
- Nie, - nie.
- O rozwodach. Wyobraźcie sobie, że na 13 dziewcząt, które ze mną zdały maturę, dziś jest jedna panna, 3 mężatki, w tym ja, z pierwszym mężem, a reszta zdążyła się rozwieść co najmniej raz A taka Zosia Koczela, najładniejsza w naszej klasie, rozwodziła się już dwa razy i jak mówi ma troje dzieci - moje, twoje i nasze.
- Słuchaj Monika, myślę, że Twoja klasa nie jest wyjątkiem. Ta zaraza, jak to ty mówisz, jest powszechna. U mnie w pracy ciągle słyszy się o rozwodach. Ale dlaczego tak się dzieje?
- Według mnie winni są mężowie bo latają za babami, chociaż może nie zawsze.
- Taki pan, który się rozwodzi, to już najczęściej ma następną. Kobiecie trudniej jest znaleźć faceta do rzeczy. Szczególnie gdy jest niemłoda.
- A ja wam powiem tak: Z mężem jest tak jak z kromką chleba - lepiej się podzielić niż nie mieć wcale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz