Klara i Czesław byli małżeństwem już szósty rok gdy to
się wydarzyło. Mieszkali na przedmieściu, w niewielkim domku, razem z teściami.
Tak się ułożyło, że tak oni jak i teściowie byli bardzo religijni. Każdego
wieczoru wszyscy odmawiali pacierz na klęczkach, a czasem i rano jak mieli na
to czas. W niedzielę chodzili do kościoła.
Pobrali się z miłości i już przed
ślubem postanowili, że będą mieli troje dzieci. Mijał rok za rokiem , a dzieci
nie było. Modlili się żarliwie do Boga wszechmogącego o ciąże, chociaż jedną.
Klara ze swoją Matką odbyły pielgrzymkę do Częstochowy w tej intencji. Skutku
nie było. Teść zaproponował zastanowienie się nad adopcją. Czesław podchwycił
tę myśl i zaczął dowiadywać się jak wygląda taka procedura.
Dowiedział się o dwojgu dzieci,
których rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Na naradzie rodzinnej wszyscy
zgodnie stwierdzili, że to jest dobry pomysł i na pewno Bogu się spodoba.
Tygodniami załatwiano formalności i wtedy Klara powiedziała, że chyba jest w
ciąży. Zagotowało się. Wizyta u lekarza potwierdziła szczęście rodzinne. Już
nikt nie myślał o adopcji. Przyszłą matkę nosili na rękach. Niebawem ustalono,
że to będzie córka. Pozostało tylko wybrać imię i czekać.
Basia urodziła się silna i
zdrowa. Ważyła prawie 4 kilo. Była
pięknym dzieckiem, a dla babci najpiękniejszym na świecie. W wieku 5 lat nauczyła się pisać i czytać.
Gdy miała 6 lat zauważono u niej nietypową cechę: - umiała przewidywać czasem
przyszłość. Pewnego dnia, bawiąc się lalką, powiedziała: - Mamusiu idzie do nas
Ciocia Henia. Rzeczywiście za chwilę przyszła. Innym razem: - Dziadkowi coś się
stało, nie może sam wrócić z pola. I tak było. Umiała też przewidzieć pogodę na
następny dzień.
Nauczono ją pacierza i innych
modlitw. Bez trudu nauczyła się kilku litanii. Babci opowiadała, że w nocy
rozmawia z Matką Boską. Ku zdziwieniu Rodziców czasem zachowywała się jak dorosła
osoba. Uwielbiała kiedy Ojciec układał ją do snu. Wtedy mówiła, że będzie się modliła po
swojemu. Jej modlitwa była taka: Panie Boże pobłogosław Dziadka, Babcie,
Tatusia i Mamusię. Amen.
Pewnego razu, gdy Basia miała już 7
lat, zmieniła treść swojej modlitwy: - Panie Boże pobłogosław Babcie, Tatusia,
Mamusię, a Dziadka zabierz do siebie, do Krainy Wiecznej Szczęśliwości. Amen.
Na drugi dzień Dziadek zmarł.
Wszyscy byli tym zaskoczeni, bo nie chorował.
Po miesiącu, kładąc się spać, Basia
tak się modliła - Panie Boże pobłogosław Tatusia i Mamusię, a Babcię zabierz do
siebie, do Krainy Wiecznej Szczęśliwości. Amen.
Na drugi dzień Babcia zmarła.
Czesław był w rozterce. Zastanawiał się czy ma o tym powiedzieć księdzu na spowiedzi, czy może porozmawiać z
Klarą? Jednak postanowił, że poczeka aż sprawa sama się wyjaśni.
Minęły dwa tygodnie, a Basia tak
zaczęła się modlić: - Panie Boże pobłogosław Mamusię, a Tatusia zabierz do
Krainy ...
Czesław dalej nie słuchał. Wybieg na
powietrze. Czuł w sobie widmo śmierci. Żal mu było umierać. Miał dopiero 47 lat.
Do głowy cisnęło mu się mnóstwo pytań.
Co może jeszcze zrobić? Czy
powiedzieć Klarze? Czy warto jutro iść do pracy?
Do pracy poszedł. Przesiedział 8
godz. nic nie robiąc. Ciągle wsłuchiwał się w rytm własnego serca. Zdziwiony,
że jeszcze żyje powlókł się do domu.
Na progu powitała go Klara. Wyobraź
sobie, że tu w naszym domu zmarł przed godziną listonosz. Jak upadł wezwałam
pogotowie. Tylko stwierdzili zgon, na zawał...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz