
Joachim Deresz, żyd, miał dobrze prosperujący interes, w okresie międzywojennym w Warszawie. Miał także żonę Deborę i trzy córki: Esterę (21 lat), Rachelę (20 lat) i Sarę (19lat). Był pobożnym człowiekiem. Brał aktywny udział w życiu swojej Gminy.
Miejscowy Rabin zaproponował mu przyjęcie do swojego domu, na pół roku, studenta Jesziwy. W tym czasie Jesziwa była największą na świecie szkołą talmudyczną. Kształciła przyszłych rabinów dla całej światowej diaspory. Deresz chętnie zgodził się na przyjęcie biednego studenta i zapewnił Rabego, że w jego domu niczego mu nie zabraknie.
Student miał na imię Dawid. Był pobożny, uczynny, nadzwyczaj inteligentny i przystojny. To też cała rodzina bardzo szybko polubiła go. Joachim traktował go jak własnego syna o którym w cichości marzył całe życie. Pół roku szybko minęło i trzeba było się rozstać z Dawidem.
Po dwóch miesiące od rozstania Rachela powiedziała matce, że jest w ciąży i z kim. Matka powiedziała ojcu i "zagotowało" się w rodzinie. Joachim Deresz był wściekły na córkę, na żonę, a przede wszystkim na Dawida. Usiadł za biurkiem i wysmarował długi list. Że sprowadził na dom hańbę, że okazał się niewdzięcznikiem, że zachował się jak lis w kurniku itd itp, a na koniec, że jak ma choć trochę ambicji, to powinien się ożenić ze zhańbioną córką.
Odpowiedź nadeszła błyskawicznie. Dawid przepraszał za zaistniałą sytuację. Stwierdzał, że jest gotów ponieść wszystkie konsekwencję, że poślubi córkę w najszybszym możliwym czasie, że zapewni swojej małżonce szczęśliwe życie itd, itp.
Było w liście też P.S., o treści: A która z córek jest w ciąży?