Zadzwonił dzwonek. Dziadek, niby rączy jeleń, podbiegł do drzwi.
- No ... choć najmilsza, skarby nasze, jak się masz Zosieńką, nie zmarzłaś?
- Witaj Babciu, witaj Dziadku, zdrowi jesteście?
- Zdrowi, zdrowi, tak się cieszymy, że nas odwiedziłaś. Babcia to od rana z kuchni nie
wychodzi.Wyobraź sobie, że po to kurę na obiad wysłała mnie aż do Nowej Wsi i przykazała,
abym był przy tym jak jej głowę ucinają. Będzie rosół pycha. I ja się załapię.
- Nie słuchaj Zosieńko, co ten Dziadek plecie, powiedz mi tylko co byś wolała:makaron czy lane kluseczki? Bardzo jesteś głodna mój skarbie?
- Babciu! Oczywiście lane kluseczki. Takich kluseczek jak Twoje to niema na świecie.
- Co prawda ta prawda, szczególnie gdy gotuję dla Zosieńki.
- Zosiu nakryj do stołu, bo na Dziadka nie mogę liczyć, jeszcze by co potłukł.
Przez chwilę jedli w milczeniu. Dziadkowie na wyścigi podsuwali Zosi co najlepsze kąski. Pięknie pachniał rosół. Mięso było mięciutkie. Wino dziadkowej produkcji miało słodkawy smak.. Potem było ciasto babci w dwu odmianach i pyszne lody.
- Co u ciebie, jak tam studia?
- Studia bardzo dobrze, mam inny problem: - Zostawił mnie Piotrek.
Zapanowała cisza. W oczach Zosi pokazały się łzy. Babcia przyciągnęła Zosię do siebie
i mocno przytuliła. Poczuła ból w sercu. Nie on jeden na świecie - powiedziała. Dziadek zamyślił się, ale tylko na chwilę.
- Jesteś piękną, zdolną i pracowitą kobietą. Masz wielką przyszłość. A ten Piotruś to mi nie podobał się od początku. Był taki piękny jak ten polityk Hofman z telewizji. Na takich ludziach lepiej nie budować przyszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz