
Dawno, dawno temu, w latach 70-tych ubiegłego wieku, było mało samochodów, a ludzie chodzili po ulicach jak popadło. Od tego czasu wiele zmieniło się w Polsce, tylko miłość, śluby, rozwody, wierność i zdrada wśród ludzi pozostają niezmiennie. Krzyś był szczęśliwcem bo miał Warburga. Miał też, bardzo zazdrosną, żonę Dorotę i dwoje dzieci. Był w miarę przystojny, wysportowany i elokwentny, a w dodatku "złota rączka". Doskonale opanował
sztukę mówienia kobietom tego co chciały w danej chwili usłyszeć. Dlatego miał wzięcie.
Ponieważ w tych czasach trudno było się czegoś dorobić, więc Krzyś z Dorotą, tak jak większość ówczesnej inteligencji, prowadzili intensywne życie towarzyskie. Dorota ciągle podejrzewała męża o zdrady. Niczego jednak nie mogła mu udowodnić. Najlepiej czuła się, gdy miała Krzysia "na oku".
Pewnego razu, ich przyjaciółka Justyna, poprosiła Krzysia aby naprawił jej maszynę do szycia, bo wiadomo jej mąż gwoździa nie potrafi wbić. O umówionej porze Krzyś poszedł do przyjaciół. Nie było męża, ani dzieci, za to Justynka była wykąpana, pachnąca i tylko w szlafroczku. Sytuacja była czytelna. Krzyś postanowił, że przyjacielowi rogów przyprawiać nie będzie. Naprawił maszynę i do drzwi. Justynka wściekła syknęła: pożałujesz tego.
Minęło kilka tygodni. Krzyś wrócił z miasta, gdzie załatwiał kilka spraw. Żona zaczęła przesłuchanie: gdzie byłeś? co robiłeś? z kim się spotkałeś? Krzyś zdenerwował się. O co Ci chodzi?
- O co! To ja Ci powiem. Co to za blond ździrę wozisz naszym samochodem?
- Tak, chcesz wiedzieć? To ja Ci powiem, ale najpierw Ty mi powiesz, od kogo o tym wiesz?
- Nie powiem, to tajemnica.
- W takim razie koniec dyskusji.
- Justyna was widziała! Wykrzyczała żona.
Krzyś bez słowa podszedł do telefonu. Poradził Justynie, żeby pilnowała swoich czterech liter, a od niego trzymała się z daleka. Potem wrócił do żony i powiedział: Wlazła mi pod samochód, niewiele brakowało, abym ją potrącił, ochrzaniłem, a potem zawiozłem gdzie chciała.
- Ta "blond ździra" to, cnotliwa stara panna, Twoja siostra Magda.