Co by tu jeszcze... |
Dochody mieli stałe i wysokie. Ich dwoje dzieci już się usamodzielniło, więc żyli dostatnio. Helcia była znana, wśród swoich przyjaciółek, nie tylko z gadatliwości, ale i z uwielbiania zakupów. Z tej przyczyny ich wielki dom był niesamowicie zagracony. Każdy pokój, a w nim każdy kąt był wypełniony po kres możliwości. W 90 % były to przedmioty nigdy nikomu nie potrzebne jak np.: figurki porcelanowe, komplet minerałów z gór Świętokrzyskich, wietnamski kapelusz stożkowy, puzderka, pudełka, flakony, flakoniki, najrozmaitsze wazy, dziesiątki lalek i wiele, wiele innych niepotrzebnych bubli.
Co najmniej dwa razy w miesiącu, Helcia zarządza wyjazd na zakupy bieżące. Jechali wówczas do supermarketu. Tak było i w ostatni wtorek. Helcia wzięła wózek. Piotr szedł za nią, oczywiście bez słowa.
- Weź drugi wózek, może nam się przydać - zarządziła Helcia. Piotr wziął wózek i poczłapał za żoną. Najpierw poszli na dział chemiczny. Wkładała do kosza szampony, różne czyścidła, proszki do prania, mydła, pasty, odżywki, waciki, podpaski i wiele innych rzeczy, potrzebnych lub nie. Po godzinie kosz Helci był pełen, wiec warknęła na Piotra:
- Czego się gapisz, weź ten kosz, a daj mi swój.
Po następnej godzinie drugi kosz był wypełniony z czubem.
Stanęli przy kasie.
- O Boże, - wrzasnęła Helcia- zapomniałam kupić papieru toaletowego!
Na to, po raz pierwszy tego dnia odezwał się Piotr: - Po jaką cholerę potrzebny Ci papier toaletowy? Będziesz przecież miała 50 metrów paragonu.
Stanęli przy kasie.
- O Boże, - wrzasnęła Helcia- zapomniałam kupić papieru toaletowego!
Na to, po raz pierwszy tego dnia odezwał się Piotr: - Po jaką cholerę potrzebny Ci papier toaletowy? Będziesz przecież miała 50 metrów paragonu.
1 komentarz:
Super braciszku.
Prześlij komentarz