Był sobie dziad Mateusz i baba Agata. Bardzo złośliwi oboje. Ona wielka i gruba jak armata. On mały i chudy jak pistolet. Żadne z nich nie pamiętało kiedy rozmawiali normalnie. Wiecznie były kłótnie lub wzajemne złośliwości. Żyli razem, ale każde oddzielnie w swoim pokoju. Agata chodziła co najmniej raz w tygodniu do kościoła i oglądała na swoim telewizorze program "Trwam", a w przerwach seriale. Zasypiała i budziła się słuchając radia "Maryja". Mateusz podejrzewał ją o comiesięczne wysyłanie pieniędzy dla o.Rydzyka. Siebie uważał za ateistę. Interesował się sportem i polityką, ale w wydaniu TVN. Dzieci nie mieli, bo Agata miała awersję do erotyzmu. Posiłki jedli oddzielnie. Ona lubiła dużo i tłusto. On niewiele, głównie ryby i drób.
Agata pracowała w pobliskiej szkole jako sprzątaczka. Mateusz był taksówkarzem. Ona twierdziła, że wszyscy taksówkarze to dziwkarze i krętacze, po prostu swołocz. Każde miało swoje pieniądze i ścisłą tajemnice co do ich ilości.
Na porządku dziennym były wzajemne złośliwości. Agata potrafiła wyrzucić mu nieprzeczytane gazety, włączyć radio na cały regulator gdy zasnął po nocnej pracy lub oddać cyganom ćwierć jego garderoby. On był nie lepszy. Zostawiał w lodówce otwartą puszkę za śmierdzącymi szprotami. Chodził po mieszkaniu w brudnych butach gdy akurat posprzątała, ale najbardziej denerwowało Agatę jego palenie, jak twierdziła, śmierdzących papierosów.
Wiedziała, że jej mąż nielubi psów, dlatego postarała się o pekińczyka, suczkę, imniem Pusia. On dla równowagi sprawił sobie akwarium z rybkami. Pusia, Puusiunia była "oczkiem w głowie" dla Agaty. Drzemiące w niej pokłady miłości wypływały wielkim strumieniem. Wybuchła wielka awantura gdy Mateusz, niechcący, stanął Pusi na nogę. W rewanżu Agata, pod nieobecność męża, włożyła do jego akwarium grzałkę i ugotowała rybki. Mateusz nienawidził Agaty, domu i swojego sposobu życia, ale brakło mu odwagi żeby z tym skończyć.
Pewnego majowego dnia jadąc na postój taksówek został staranowany, a potem zepchnięty z nasypu przez ciężarówkę prowadzoną przez pijanego rosjanina. Kiedy odzyskał przytomność, ujrzał niewyraźną twarz otoczoną bielą, pomyślał, że jest w niebie. Potem usłyszał głos - " Czy Pan mnie słyszy?" - Powoli twarz nabrała piennych kształtów i uśmiechała się do niego. Nie mógł wydobyć głosu, więc mrugnął oczyma. Piękna twarz zaczęła mówić: - Proszę leżeć spokojnie. Jest Pan w szpitalu. Miał Pan wypadek. Już nic Panu nie grozi. Pan doktor zoperował złamaną lewą rękę i pozszywał głowę. Trzy złamane żebra same się zrosną. Ja jestem Pielęgniarką Oddziałową i mam na imię Teresa. Jak się Pan czuję?
Wydała mu się niezwykle piękna, dobra i ciepła. Czuł Jej rękę w swojej dłoni. Z trudem zaczął mówić: - Boli mnie głowa i jestem głodny.
Uśmiechnęła się. Zaraz dam Panu tabletkę. Z czasem to minie, a głód to skutek trzech dni nieprzytomności. Za chwilę będzie obiad. Nakarmię Pana.
Mateusz szybko wracał do zdrowia. Pomiędzy nim a Teresą powstała jakaś, początkową niezrozumiała, więź. Był szczęśliwy gdy miała dyżur i wściekły gdy Jej nie było. Dowiedział się, że jest wdową i jest od niego o trzy lata młodsza. Intrygowało go to, że inne pielęgniarki nazywają ją Kropelką. Zdobył się na odwagę i zapytał skąd to się wzięło? Odpowiedziała z uśmiechem, że jest bardzo podobna do matki. Znajomi mówili, że jesteśmy jak dwie kropli wody i tak już zostało. W szkole też była Kropelką. Doszedł do wniosku, że Kropelka to jeszcze ładniej brzmi niż Tereska.
Po kilku tygodniach został wypisany ze szpitala, zakochany po uszy. Dostał skierowanie do sanatorium. Był pretekst. Oświadczył Pani Oddziałowej, że będzie mu niezbędnie potrzebna opieka pielęgniarska. Ma pieniądze i wszystkie koszty pokryję. Po wahaniach zgodziła się.
Kupił używanego forda i pojechali do Nałęczowa. Mateusz był bardzo, bardzo szczęśliwy. Myślał sobie: - Boże, czy to możliwe, że jedna Kropelka potrafi sprawić, że świat jest cudowny, że życie jest piękne.
Pewnego majowego dnia jadąc na postój taksówek został staranowany, a potem zepchnięty z nasypu przez ciężarówkę prowadzoną przez pijanego rosjanina. Kiedy odzyskał przytomność, ujrzał niewyraźną twarz otoczoną bielą, pomyślał, że jest w niebie. Potem usłyszał głos - " Czy Pan mnie słyszy?" - Powoli twarz nabrała piennych kształtów i uśmiechała się do niego. Nie mógł wydobyć głosu, więc mrugnął oczyma. Piękna twarz zaczęła mówić: - Proszę leżeć spokojnie. Jest Pan w szpitalu. Miał Pan wypadek. Już nic Panu nie grozi. Pan doktor zoperował złamaną lewą rękę i pozszywał głowę. Trzy złamane żebra same się zrosną. Ja jestem Pielęgniarką Oddziałową i mam na imię Teresa. Jak się Pan czuję?
Wydała mu się niezwykle piękna, dobra i ciepła. Czuł Jej rękę w swojej dłoni. Z trudem zaczął mówić: - Boli mnie głowa i jestem głodny.
Uśmiechnęła się. Zaraz dam Panu tabletkę. Z czasem to minie, a głód to skutek trzech dni nieprzytomności. Za chwilę będzie obiad. Nakarmię Pana.
Mateusz szybko wracał do zdrowia. Pomiędzy nim a Teresą powstała jakaś, początkową niezrozumiała, więź. Był szczęśliwy gdy miała dyżur i wściekły gdy Jej nie było. Dowiedział się, że jest wdową i jest od niego o trzy lata młodsza. Intrygowało go to, że inne pielęgniarki nazywają ją Kropelką. Zdobył się na odwagę i zapytał skąd to się wzięło? Odpowiedziała z uśmiechem, że jest bardzo podobna do matki. Znajomi mówili, że jesteśmy jak dwie kropli wody i tak już zostało. W szkole też była Kropelką. Doszedł do wniosku, że Kropelka to jeszcze ładniej brzmi niż Tereska.
Po kilku tygodniach został wypisany ze szpitala, zakochany po uszy. Dostał skierowanie do sanatorium. Był pretekst. Oświadczył Pani Oddziałowej, że będzie mu niezbędnie potrzebna opieka pielęgniarska. Ma pieniądze i wszystkie koszty pokryję. Po wahaniach zgodziła się.
Kupił używanego forda i pojechali do Nałęczowa. Mateusz był bardzo, bardzo szczęśliwy. Myślał sobie: - Boże, czy to możliwe, że jedna Kropelka potrafi sprawić, że świat jest cudowny, że życie jest piękne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz