Dowcipy

wtorek, 30 września 2014

Humoreska nr 28. ZAKOCHANA

         Wanda od trzech lat była wdową. Miała 52 lata i doszła do wniosku, że jeszcze nie czas rezygnować z życia. Już więcej nie będzie udawała "nieutulonej w żalu". Owszem Franek był całkiem do rzeczy, ale ile można rozpaczać? Gdyby miał więcej rozumu, to by żył do dzisiaj, a tak przez te swoje głupie ryby utopił się na lodzie.
             Praktyczna, jak większość kobiet, patrzyła i oceniała każdego chłopa w wieku od 45-ciu do stu lat. Niestety, 99% takich do rzeczy to faceci otoczeni fosą, wysokim murem i polem minowym przez swoje wybranki. Na ogół nieszczęśliwi, ale pogodzeni z losem i bez odwagi na zmianę. Kto szuka ten znajdzie. Wanda też znalazła, a właściwie wypatrzyła. Znajomi znajomych pomogli i oczarowała Macieja. Nazywała Go Maciusiem. Był od niej starszy o 20 lat, lekko kulał, ale miał dom, samochód i wysoką emeryturę. 
            Najważniejszym dla Wandy (nazywał Ją Wandusią) było to, że był rozwiedziony. Sprawy  materialne też nie były bez znaczenia. Lubiła podróżować więc perspektywy w tym zakresie były też różowe.  Szkopuł polegał na tym, że w ogóle nie pociągał Jej fizycznie, a wręcz odrzucało Ją od Niego. Przytulała się, całowała w policzek. Miała nadzieję, że z czasem będzie co raz lepiej. Niestety było coraz gorzej. Często rozmawiali o miłości. Maciuś był zakochany. Ona też wyznała Mu miłość. 
              Potem sama sobie się dziwiła, że to kłamstwo przyszło Jej tak łatwo. Spotykali się często, do zbliżenia nie doszło. On nie nalegał, Ona nie miała ochoty. Temat ślubu "wisiał" w powietrzu. Musiało dojść do takiej rozmowy. Wanda nie wiedziała jak ma postąpić. Z jednej strony dobrze by było być mężatką, ale tak bez miłości i pociągu fizycznego?
              Spotkała w "Biedronce" koleżankę ze szkolnych lat. Poszły na kawę. Pogadały sobie od serca. Koleżanka znała Macieja i jego historię. Nie miał dzieci i żona zostawiła Go bo był impotentem.