MEDYTACJE JANKA
Był rok 1952. Janek
mieszkał na wsi i chodził do trzeciej klasy. Siedział na małym stołku i na
taborecie I mozolnie pisał. Pani nakazała przepisać 5 razy każde słowo w którym
był błąd. Szybko policzył – 7 błędów, więc 7 razy 5 to 35, dużo roboty.
Uwielbiał matematykę. Tu jest wszystko proste. 4 to 4, 8 to 8, a 7 razy 9 to
zawsze 63. A w tym polskim nawymyślali: u i ó, ż i rz, e i ę, po co to wszystko,
komu to potrzebne?
Przy stole siedział
Tata i Staniek, rozmawiali i palili papierosy. W pewnej chwili Tata zapytał: -
A jak twój Franek? Janek wiedział, że Franek chodzi do szkoły w mieście.
Staniek powiedział: - Mądre to, śkolone to, a tuman że aż strach.
Jak to może być
myślał Janek: mądry i tuman? U niego w klasie był Marek, ale wszyscy na niego
wołali Grucha. Był wielki i silny. W każdej klasie siedział po dwa lata. Pani
powiedziała raz, że jest największym głąbem w szkole.
We wsi najsilniejszy
i największy jest Józef Kosin, stary kawaler bo żadna panna nie chce go. Wanda
od Kocielów, do której podwalał się powiedziała: - Wyrósł jak brzoza, a głupi
jak koza. Czy jak ktoś jest silny to musi być głupi? Zastanawiał się Janek.
Tyle rzeczy jest niezrozumiałych choć by te mycie.
Mama ciągle każe mi się myć. W sobotę wsadza mnie do balii i szoruje. Przecież
każdy wie, że krowa się nie myje i żyje. Kury też się nie myją, a nawet uciekają
pod dach jak pada i co?
W niedziele wszyscy
idziemy do kościoła. Dwa kilometry. W lecie boso, dopiero pod kościołem zakładamy
buty. W kościele jest nudno. Czasem podoba mi się jak grają organy. Co chwila
trzeba klękać albo stać lub siedzieć jak kto ma na czym. Marek od wuja Władka
powiedział mi, że to po to aby ludzie nie posnęli. On ma 15 lat i nieraz mi coś
tłumaczy.
Ksiądz gada po łacinie i nikt nic z tego nie
rozumnie. Dopiero kazanie jest zrozumiałe. Ostatnio krzyczał, że trzeba się
modlić o zdrowie. Ja myślałem, że zanim zmarła na suchoty, na jesieni, piękna
Kasia od Kordalskich to pół wsi modliło się o jej zdrowie, a Kordalscy dali
pieniądze na msze i nic nie pomogło.
We wtorek był
pogrzeb starego Rochny. Jak wyprowadzali go ze wsi to na przemian śpiewał
ksiądz z organistą – po łacinie. Nie wiedziałem o czym. Marek od wuja Władka
powiedział, że jeden śpiewał: - Umarł bogaty! – a drugi odpowiadał: - Aby jutro
też był taki!
Nic z tego nie rozumnie. To oni modlą się o
to żeby codziennie ktoś umierał i w dodatku bogaty?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz