Dowcipy

środa, 16 lutego 2022

Humoreska nr. 104 RATUNEK NA DWORCU

     

                                      

                                                                                                                                      

                                                                                              

                                                      RATUNEK  NA  DWORCU

           Oj Dziadku, mówisz, że przez te 60- 70 lat wszystko się w Polsce zmieniło. Na pewno nie wszystko. Przecież wtedy też ludzie rodzili się i umierali, kochali się i nienawidzili, mieli z pewnością marzenia, jedni byli porządni, a inni kanalie.

          Masz całkowitą rację Grażynko, ale wtedy ludzie żyli w zupełnie innych warunkach, a te powodowały określone zachowania. Pierwszy przykład z brzegu – władza chciała żeby ludzie nie chodzili do kościoła to chodzili masowo odwrotnie jak dzisiaj. Ulica też była inna niż dzisiaj, bardziej szara, źle ubrana. Zawsze można było spotkać kalekę bez ręki lub nogi, zabiedzonych, garbatych lub zezowatych. O tych ostatnich mówiono: -„ Jeden głaz na Kaukaz drugie oko na Maroko.” Czy dzisiaj spotkasz zezowatego? To wszystko były skutki wojny, biedy i ogromnej migracji powojennej, mieszania się kultur i nawyków.  

        Jesteś studentką Grażynko, uczysz się, z czego bardzo się cieszę. Wtedy też ludzie garneli się do wiedzy, szczególnie młodzi. Czy Ty wiesz, że po wojnie był powszechny analfabetyzm? Można mówić różne rzeczy o PRL, ale stworzono warunki dla wszystkich chętnych do awansu społecznego, czego jak dobrze wiesz, przykładem jest twój Dziadek.

      W tamtych czasach wielu rzeczy powszechnego użytku brakowało, a także mieszkań. Humor Polaków nigdy nie opuszczał np. śpiewali tak: ” - Na lewo sklep na prawo sklep, a  w środku dekoracja, tu niema nic tam niema nic, tak rządzi demokracja.”

        Państwo budowało w miastach cale osiedla. Mieszkań nie kupowało się tylko dostawało. Szczęśliwcy, którzy otrzymali własny kąt, nie narzekali chociaż był niewielki,  a ściany często krzywe, a na podłodze linoleum. Kupowali na raty tapczan, potem regał na całą ścianę w największym pokoju. A kiedy dorabiali się telewizora czarno-białego to już był prawdziwy luksus.

          Byłem wtedy kierownikiem biura konstrukcyjnego. Pracowała u mnie taka Tereska na stanowisku kreślarki. Miała dwie córeczki i męża Franka, opowiadała o nim, że to dobry człowiek tylko taki „fajtłapa” co  gwoździa w ścianek nie wbije. Kiedyś zapytała mnie czy nie znam jakiegoś  hydraulika, który by naprawił jej spłuczkę nad sedesem bo ciągle woda leci. Powiedziałem jej, że to banalna sprawa – wystarczy przeczyścić żeliwny zbiornik wiszący ze dwa metry nad sedesem i będzie po bólu. Z pewnością zrobi to jej mąż.

      Na drugi dzień przyszła do pracy Tereska zupełnie załamana. Opowiedziała, że jak Franek czyścił spłuczkę to ta spadła i rozbiła kompletnie sedes. Tragedia! Dziś cała rodzina z potrzebą biegała na dworzec. Na szczęście niedaleki. Już wie od sąsiada, że w całym mieście nigdzie sedesu nie kupi i w admiracji mieszkaniowej też nie mają. Tragedia. Ratunek tylko na dworcu. Jak długo?

      Tej rozmowie przysłuchiwał się nasz kierowca – Jurek, bardzo obrotny chłopak. Powiedział tak: „- Pani Teresko, jak mi Pani da pieniądze na dwie półlitrówki, to ja ten sedes zdobędę. Na ulicy Żołnierskiej wykańczają wieżowiec, myślę, że dogadam się z budowlańcami. Inaczej ratunek tylko na dworcu.” I zaśmiał się od ucha do ucha.

    Takie to były czasy Grażynko.

     Nie zmyślasz Dziadku?

     Ani trochę moja kochana.  

                                                                                                       Piaseczno 16. 02. 2022r.