Dowcipy

środa, 23 września 2015

Humoreska nr 39. GRZYBOBRANIE Z MORAŁEM

Grzyb, Cep, Jesienią, Jeść, Jadalny, Las




        Władek zatrzymał samochód na dukcie, na niewielkim wzniesieniu. Wysiedli, to znaczy on jego żona Kasia i ich wypróbowani przyjaciele, małżeństwo Zosia i Krzych. Wszyscy byli prawie czterdziestolatkami. Inżynierowie, Krzysiek i Władek, znali się jeszcze ze studiów, a ich żony uczyły w jednej szkole.
       Grzybów jest dużo, powiedział Władek. Zabłądzić trudno bo, popatrzcie: dukt na którym stoimy biegnie z północy na południe. Jeżeli ktoś pójdzie w kierunku słońca, to żeby wrócić do samochodu musi mieć słońce w plecy. Wyjdzie na dukt i zobaczy samochód. Jeżeli ktoś pójdzie na zachód, to będzie miał sytuację odwrotną. Spotkamy się tu za dwie godziny. Powodzenia.
          Jakoś tak wyszło, że Władek z Zosią poszli na zachód, a Kasia z Krzysiem na wschód. Za chwilę już było słychać pierwsze zachwyty nad prawdziwkami. Potem głosy umilkły. Każde z nich myślało tylko o tym żeby nazbierać jak najwięcej. Minęła godzina. Krzyś zobaczył Zosię jak się schylała. Co tam masz? No choć zobacz co za cudo! Podszedł do niej. Klęczała. Trzy prawdziwki  były piękne. Zawsze podobała mu się, ale dziś Zosia, w tym grzybowym szczęściu, była cudna. Klęknął koło Niej. Przytulił Ją. Całował. Nie broniła się. Rozbierał Ją. Mech był puszysty i chłodny. Było im dobrze, dobrze, dobrze. 
         O Boże, co ja zrobiłam? Jak ja teraz spojrzę w oczy Kasi? Czy Ty będziesz mógł dalej przyjaźnić się  z Władkiem? Powiedz coś?
           Tymczasem po drugiej stronie duktu Zosia podeszła do Władka, odstawiła kosz z prawdziwkami i powiedziała: sprawiłeś mi gigantyczną radość tym grzybobraniem, pocałuję Cię w czoło. Nie sprzeciwiał się. Gdy całowała Go w czoło, rozsunął Jej bluzkę i całował jej piersi. Był szczęśliwy bo miał na to ochotę setki razy, ale jakoś nigdy nie wypadało. Jej zrobiło się jakoś słabo. Leciała Mu przez ręce. Tylko szepnęła: może Oni są gdzieś blisko? 
            Nikt nie odpowiedział na Jego wołanie: - Kasia --- Krzysiu-!!!
         Spieszyli się oboje. Może chcieli podświadomie nadrobić stracone lata. Ona szeptała: jeszcze, jeszcze. Jego rozpierała duma spełnionego samca.
            Przy samochodzie zjawili się punktualnie, ale każde oddzielnie.
            O, - byłaś Zosiu po mojej stronie - powiedział Krzyś, gdybym Cię zobaczył, samą w lesie, to bym Cię chyba zgwałcił.
            Pamiętaj, że ja mam w ręce nóż, mógłbyś zostać kaleką na całe życie. Wszyscy się uśmiechali.
            Na drugi etap grzybobrania, małżeństwa wybrały się już razem, trzymając się za rączki.
            Wracając do domu, w samochodzie, tak myśleli:
            Władek: - Doprawiłem rogi przyjacielowi, trochę mi go żal, ale takie jest życie. Mam nadzieję, że się nigdy nie dowie. A swoją drogą ta jego Zośka to całkiem, całkiem, warto by z bisować.
            Krzyś: - Taki cwaniak ten mój przyjaciel, a jednak rogacz. Czy żałuję tego? Nie wiem.
           Kasia: -  Zdradziłam męża pierwszy raz w życiu. Czy on był mi wierny? Chyba nie. Żałuję, że tak się stało, ale z drugiej strony dobrze tej Zosieńce, gdyby dawała chłopu to co mu się należy, to by nie latał za innymi. Mój nie lata.
          Zosia: - W sobotę pójdę do spowiedzi. Już nigdy tego nie zrobię. Chociaż ten Władziu był taki męski i delikatny. Gdyby Kasia dawała mu to co powinna to by był jej wierny, tak jak mój.
             MORAŁ:
             1. Każdy uważa, że to co robi jest słuszne i moralne.
             2. Niemoralni są oni.
             3. Jeśli nie chcesz być rogaczem to nie spuszczaj żony z oka.