Dowcipy

poniedziałek, 31 marca 2014

WYDAŁEM KSIĄŻKĘ

Muszę się pochwalić!!!  W końcu 2013 roku ukazała się książka mojego autorstwa. Zebrałem w niej ponad 1500 dowcipów, które opowiadali sobie Rosjanie od 1917r., aż do dziś.Jak powszechnie wiadomo dowcipy są po to, aby poprawić nastrój sobie i słuchaczom. Nie zawsze.
                       Młodym czytelnikom przypomnę, że w ZSRR było wiele lagrów w których odbywali
wieloletnie wyroki, w potwornych warunkach, ci którzy opowiadali i ci którzy słuchali dowcipów krytykujących system. Mimo tego, a może dla tego, powstawały i wciąż nowe. Np.: taki -
                      "- Co ma wspólnego radziecka partia komunistyczna ze świnią?
                      - Nie wszyscy w partii to świnie, ale wszystkie świnie są w partii!"
                     Dzisiejsza Rosja jest zupełni inna, inne są też dowcipy. M. in. dowcipkuję się z "nowych ruskich" czyli nowobogackich:
                    " - Pan gwarantuję, że to jest autentyczny Rembrandt?
                      - Ma się rozumieć! Gwarancja trzyletnia..."
                      DRODZY CZYTELNICY! - Zachęcam do kupienia tego zbiorku. Jak wiadomo czytanie dowcipów to przyjemność, ale opowiadanie w towarzystwie jeszcze większa. Zatem czytajcie, a potem błyszczcie w towarzystwie.

wtorek, 25 marca 2014

Humoreska 15. Miłość i małżeństwo bez zmian.










  
       Pod wieczór wypogodziło się i ucichł wiatr. Wszystkie rodziny powychodziły ze swoich jaskiń, porozsiadały się przy ogniskach i przygotowywały kolację. Tylko dzieciarnia biegała, wrzeszczała i wszędzie było ich pełno.
        Do Iwy, matki czworga rozbrykanych urwisów, przysiadła się starucha Nona. Miała aż 40 lat i była samotna. Jej mąż został stratowany przez mamuta. Dzieci nie miała, więc żyła za przysługi u innych rodzin. Była znana w całej okolicy jako szamanka-uzdrowicielka, niezastąpiona przy porodach. Chociaż nikt o tym głośno nie mówił, wszyscy wiedzieli, że jest czarownicą. Słynęła także  z ciętego języka. Bali jej się.
        Mąż Iwy - Gon - potężnie zbudowany 22-wu letni mężczyzna, miał wielgachną, rudą czuprynę i zawsze roześmianą twarz. Kiedy dostał od żony pieczony udziec sarny, opadli go ze wszystkich stron synowie. Droczył się z nimi, ale odcinał krzemiennym nożem kawałki i ich obdzielał. Śmiał się i był szczęśliwy. Iwa też szczęśliwa, patrzyła z dumą na swoich mężczyzn.
           W pewnej chwili, Nona obgryzając kości, patrząc na Gona powiedziała: Jesteś pewien, że cała czwórka to twoje?
            Zrobiło się cicho. Gon popatrzył na Iwę. Ona spojrzała mu prosto w oczy. Po sekundzie już wiedzieli, że ich miłości nie jest w stanie zniszczyć żadna czarownica.
              Gon rozejrzał się i złapał do ręki maczugę.
              Nona zerwała się i zaczęła uciekać w tępię szybszym od zająca. 














czwartek, 20 marca 2014

Humoreska 14. Jak trudno znaleźć żonę.

Człowiek, Osoby, Kolejowe, Posiedzenia


                                                      
                   
                          
   
            Krzyś, Jarek i Leszek rzazem chodzili do szkoły. Razem palili pierwsze papierosy. Razem wypili pierwsze wino, marki "Wino". Razem też zdali matury.
            Krzyś i Jarek szybko pożenili się. Leszek pozostał kawalerem. Obowiązki rodzinne i pogoń za pieniądzem znacznie osłabiły więzy ich przyjaźni. Toteż, gdy przypadkiem spotkali się Krzyś z Jarkiem, to nagadać się nie mogli. Co tam u Ciebie? Jak tam dzieciaki? Moje już w szkole. Moje też. Widziałeś Laszka? Co u niego? Niestety ciągle kawaler. Musimy coś z tym zrobić, bo się nam chłop zmarnuję.
         Spotkali się, jak przystało na prawdziwych chłopów, w restauracji przy kieliszku. Wszyscy radzi z tego spotkania. No co chłopy, włosy się przerzedziły, zmarszczek przybyło, ale widzę, że jesteście w formie - powiedział Jarek. No to za zdrowie - powiedział Krzyś.
            - Za spotkanie - dorzucił Jarek.
            - Powiedz nam Leszku, czemu Ty się nie żenisz? Zapytał Krzyś.
            - Noo, próbowałem, ale nieudałą się.
            - Jak to próbowałeś?
            - Jak tylko przyprowadziłem jakoś dziewczynę do domu, to się Mamie nie podobała.
           - Słuchaj Leszku, zaczął mówić Jarek, powinieneś przyprowadzić taką, która będzie podobna do Matki, wtedy jej na pewno się spodoba.
            - Próbowałem... Powiedział Leszek.
            - No i co?
            - Wtedy Ojciec nie mógł na To patrzeć!



sobota, 8 marca 2014

Humoreska 13. Zazdrość w małżeństwie




  Dawno, dawno temu, w latach 70-tych ubiegłego wieku, było mało samochodów, a ludzie chodzili po ulicach jak popadło. Od tego czasu wiele zmieniło się w Polsce, tylko miłość, śluby, rozwody, wierność i zdrada wśród ludzi pozostają niezmiennie.                                                                                  Krzyś był szczęśliwcem bo miał Warburga. Miał też, bardzo zazdrosną, żonę Dorotę i dwoje dzieci. Był w miarę przystojny, wysportowany i elokwentny, a w dodatku "złota rączka". Doskonale opanował sztukę mówienia kobietom tego co chciały  w danej chwili usłyszeć. Dlatego miał wzięcie.
          Ponieważ w tych czasach trudno było się czegoś dorobić, więc Krzyś z Dorotą, tak jak większość ówczesnej inteligencji, prowadzili intensywne życie towarzyskie. Dorota ciągle podejrzewała męża o zdrady. Niczego jednak nie mogła mu udowodnić. Najlepiej czuła się, gdy miała Krzysia "na oku".
                Pewnego razu, ich przyjaciółka Justyna, poprosiła Krzysia aby naprawił jej maszynę do szycia, bo wiadomo jej mąż gwoździa nie potrafi wbić. O umówionej porze Krzyś poszedł do przyjaciół. Nie było męża, ani dzieci, za to Justynka była wykąpana, pachnąca i tylko w szlafroczku. Sytuacja była czytelna. Krzyś postanowił, że przyjacielowi rogów przyprawiać nie będzie. Naprawił maszynę i do drzwi. Justynka wściekła syknęła: pożałujesz tego.
            Minęło kilka tygodni. Krzyś wrócił z miasta, gdzie załatwiał kilka spraw. Żona zaczęła przesłuchanie: gdzie byłeś? co robiłeś? z kim się spotkałeś?  Krzyś zdenerwował się. O co Ci chodzi?
                 -  O co! To ja Ci powiem. Co to za blond ździrę wozisz naszym samochodem?
              - Tak, chcesz wiedzieć? To ja Ci powiem, ale najpierw Ty mi powiesz, od kogo o tym wiesz?
                  - Nie powiem, to tajemnica.
                  - W takim razie koniec dyskusji.
                  - Justyna was widziała! Wykrzyczała żona.
                  Krzyś bez słowa podszedł do telefonu. Poradził Justynie, żeby pilnowała swoich czterech liter, a od niego trzymała się z daleka. Potem wrócił do żony i powiedział: Wlazła mi pod samochód, niewiele brakowało, abym ją potrącił, ochrzaniłem, a potem zawiozłem gdzie chciała.
                   - Ta "blond ździra" to, cnotliwa stara panna, Twoja siostra Magda.








wtorek, 4 marca 2014

Humoreska 12. Troskliwa mamusia



            Grabowscy prowadzili udaną działalność gospodarczą. Mieli wszystko czego pragnęli, za wyjątkiem córki. Po wieloletnich staraniach pogodzili się z losem, że ich syn Marek pozostanie na zawsze jedynakiem. Nic w tym nadzwyczajnego, że patrzyli w Mareczka jak "w obrazek".
           Mareczek, tak jak inni chłopcy, miał to do siebie, że rósł. Rósł, rósł i ani się Mamusia obejrzała, a Marek był już w klasie maturalnej. 
              Grabowscy lubili kino. Prawie zawsze, w czwartek, na godzinę 20-stą szli na jakiś seans. Pewnego listopadowego wieczoru, Marek siedział przy komputerze, a wokoło walały się książki. Mareczku - powiedziała Mamusia - my idziemy do kina, masz tu szarlotkę, kakao i kefirek. Proszę Cię zjedz to, tak mało jadłeś mój Skarbie Kochany na kolację. I nie siedź za długo przy komputerze.  Zamęczysz mi się biedactwo. My już wychodzimy, zamknij za nami drzwi, dla bezpieczeństwa.
                 Seans został odwołany. Grabowscy pospacerowali po mieście i zamiast po 22-giej, byli w domu przed 21-szą. Odruchową nacisnął klamkę Grabowski, drzwi otworzyły się. We wszystkich pomieszczeniach paliło się światło. Najpierw zajrzał do pokoju Syna. Oniemiał. Na dywanie leżeli, nadzy, Marek z dziewczyną. Byli tak zajęci sobą, że nie wiedzieli co się dzieje w około. Dotąd Ojciec sądził, że Syn jeszcze wierzy w bociany, a tu taka niespodzianka.
                   Pokiwał na Żonę, żeby podeszła, kładąc jednocześnie palec na ustach. Mamusia podeszła, popatrzała i cichutko szepnęła do męża: Popatrz, popatrz, jak ona trzyma nogi, na pewną mu niewygodnie.