W E S E L E R E T R O
Zaczęło się od tego jak Franek jechał
orać, a drogę przeszła mu piękna panna Marysia od Gesków z pełnymi wiadrami
wody. Taka okoliczność wróżyła szczęście i Franek w to świcie wierzył.
Pomyślał, że nareszcie i do niego szczęście zawita. Był starym kawalerem, miał
duże gospodarstwo na którym pracował z matką i parobkiem. Był nadzwyczaj
pobożny i przesądny nawet jak na panujące stosunki w lata trzydziestych na mazowieckiej wsi. Nie
pił, nie palił, nie miał kolegów to też był obiektem żartów i kpin. Żadna panna
nie chciał za niego wyjść. Obiecywał swatce Genowefie duża nagrodę za
znalezienie mu żony. Ale i ona była bezradna, do czasu.
Na skraju wsi zatrzymał się wóz cygański. Cyganichy
rozeszły się po wsi. Jedna trafiła do Genowefy z ofertą powróżenia. Ta
postanowiła wykorzystać okazję. Powiedziała jej, że jak pójdzie do Franka i
powie mu, że w sąsiedniej wsi piękna i bogata panna marzy o nim, a gdzie jej
szukać wie tylko swatka, to dostanie od niej kurę.
Franek początkowo chciał wypędzić cygankę,
ale jak powiedziała mu jak ma na imię i że czeka go wielkie szczęście w
małżeństwie to zmienił zdanie. Zapytał gdzie ma szukać tego szczęścia, bo
skojarzył to z dziewczyną z wiadrami wody. Cyganka powiedziała, że oczywiście
wie gdzie tego szczęścia ma szukać, ale to kosztuje 2 złote. Chciwy Franek
zawahał się, ale ciekawość wzięła górę. Gdy obejrzało monetę ze wszystkich
stron, powiedziała – idź do swatki. Poleciał zaraz.
Genowefa udała zdziwioną, ale powiedziała
mu, że jest taka piękna i bogata panna w sąsiedniej wsi, która go zna i jest
gotowa wyjść za niego. Franek tryskał szczęściem, chciał wiedzieć zaraz
wszystko. Swatka powiedziała mu, że palcem nie kiwnie dokąd Franek nie da jej
stukilogramowego wieprza, a gdyby małżeństwo nie doszło do skutku to mu go
zwróci. Zgodził się. Ustalili, że w najbliższą sobotę pojadą w rajby.
Genowefa ustaliła z rodziną ewentualnej
panny młodej wizytę. Panna miała na imię Kasia, skończyła 29 lat, była
nieurodziwa i nosiła okulary co w tych czasach na wsi było rzadkością. Jej dwie
młodsze siostry dawno wyszły za mąż i już miały dzieci.
Kiedy Franek zobaczył Kasię nie był nią
zachwycony, ale spodobał mu się jej obfity biust, a o takim marzył całe życie.
Zapytał tylko czy chodzi co niedziela do kościoła. W sprawie posagu dogadali
się bardzo szybko, bo rodzina Kasi była jedną z najbogatszych w okolicy.
Ustalili termin wesela, oczywiście po
trzech niedzielnych kościelnych zapowiedziach. Od tego czasu Franek był częstym
gościem u Kasi, a że niemiał dotąd żadnej kobiety i był nieśmiały to do wesela
nawet jej nie przytulił. Ona zdawała sobie sprawę, że wychodzi za dziwaka ale
jednak uczciwego człowieka i lepszy taki niż żaden. Wesele było huczne.
Franek zadecydował, że pierwszą noc z sobą
spędzą dopiero po weselu, a Kasia, że w jej domu. Wieczorem Franek zarządził
wspólny pacierz na klęczkach, Kasie to rozbawiło, ale co miała robić
przynajmniej na razie. Wypędziła go do łazienki i poinstruowała jak korzystać z
kranów bo on takie cuda widział po raz pierwszy.
Po kąpieli ubrał flanelową koszulę po kostki, położył się do łózka i czekał. Przyszła Kasia. Zdjęła okulary, potem perukę i biustonosz razem z piersiami. Kiedy zobaczył ją łysą i płaską miał ochotę zawołać: - Boże spraw aby przyrodzenie miała swoje.