Dowcipy

czwartek, 11 lutego 2021

                             

                Humoreska nr 88              CZAS  EPIDEMII   


                         

  - Halo policja?

  - Tak policja, słucham.

  - Panie władzo, u mnie za ścianą, sąsiad urządził balangę. Jak to u niego w zwyczaju sprosił pół bloku, jedzą, piją, drą mordy i śpiewają, a przecież jest zakaz zgromadzeń. Taka balanga w czasie epidemii woła o pomstę do nieba. Przyjedźcie i zróbcie tu porządek.

  - Dzwoni pan pewnie dlatego, że pana nie poprosili na balangę, bo wiedzą, że z pana kapuś, ale do rzeczy: pana imię i nazwisko, adres?

  - Czy muszę podawać swoje nazwisko? Pan nie przedstawił się, a powinien.  

  - Widzę, że pan jest dobrze zorientowany, więc nazywam się aspirant Wojciech Cegielski, powiatowa komenda policji, wystarczy?                                                    -    Teraz słucham.

  -  Panie Cegielski, ja i cała moja rodzina jesteśmy członkami Prawa i Sprawiedliwości. Wiemy co w Polsce wolno, a co nie wolno. Podam Panu adres gdzie ta balanga odbywa się: - ulica Okrężna 12 mieszkania 6. Daje panu 20 minut na przysłanie tu patrolu.

    - Nie tak szybko towarzyszu z PiS-u. Wszystkie patrole zostały wysłane do Warszawy zabezpieczać protest kobiet przeciw ustawie zaostrzającej prawo do aborcji. Wolnego patrolu, puki co, nie ma.

   - Przemądrzały aspirancie, najpierw powiem co myśli moja kochana żona o tych protestach: - Ta swołocz najpierw puszcza się gdzie popadnie i z kim popadnie, a potem chciałaby żeby je w szpitalach skrobali za państwowe pieniądze. Policja powinna lać pałami te ladacznice może by posłuchały Pana Prezesa. Przecież tłumaczył, że dziecko, nawet takie które umrze zaraz po porodzie będzie miało szanse na ochrzczenie. Pan wice minister dodał, że rodzina będzie miała możliwość pożegnania się z nim i godnie go pochować. Po drugie, mój szwagier jest wysoko we władzach PiS, przyjaźni się z Panem ministrem i często bywa u Pana prezesa. Wystarczy moje jedno słowo i taki aspirant Cegielski wyląduję w Gołdapi lub Medyce, a może będzie wolał zakończyć karierę w policji?

   - Dobrze, może uda mi się wysłać, pod wskazany adres, patrol z drogówki, ale to nie będzie szybko.

   - Panie aspirancie, powiem panu, że naszą rozmowę nagrywam, a pan ubliżył mi nazywając mnie kapusiem, a potem towarzyszem. Ja tego nie popuszczę, będą o tym wiedzieli pana przełożeni.

      Aspirant usłyszał odkładaną słuchawkę i pomyślał: a to pech, że też ma mnie musiała trafić taka kanalia.  No to zobaczymy – ten się śmiele, kto ostatni się śmieje.

     Popatrzył w grafiki drogówki i ucieszył się. Dowódcą patrolu był aspirant Kędziora Stefan, nie tylko jego serdeczny kolega ale też daleki kuzyn. Zadzwonił do niego i przedstawił całą sytuację.

      Zaraz tam jadę, powiedział Stefan. Rozpędzę balangę, wypiszę niewielki mandat, a gospodarzowi szepnę kto go zakablował. Jestem pewien, że jutro będzie wiedziało pół osiedla kto jest kablem i ludzie będą pluli na tego gorliwca, a dzieci będą za nim wołały: - gumowe ucho, gumowe ucho, gumowe ucho … Myślę, że się zastanowi czy warto zadzierać z funkcjonariuszami policji.