Dowcipy

wtorek, 25 lutego 2020

Humoreska nr.79 PODBITE OKO



                                                  Znalezione obrazy dla zapytania: podbite oko


         Zosię i Zenka trudno by było nazwać małżeństwem typowym. Chociażby z tego powodu, że ona była filigranowa, ważyła 58 kg i miała 164 cm wzrostu. On chłopisko wielkie i zwaliste. 93 kg wagi.
         Urodziła się na Żoliborzu, tam też chodziła do szkoły. Od najwcześniejszych lat wygrywała wszystkie szkolne zawody w biegach i skokach. Nic więc nie było w tym dziwnego, że po maturze  podjęła studia na Akademii Wychowania Fizycznego na Bielanach. Studiowała na wydziale – Wychowanie Fizyczne. Jej pasją była lekkoatletyka, a jaszcze bardziej judo. Na jej roku nie było lepszej od niej w tej dziedzinie.
       Przez ostatnie dwa lata studiów mieszkała z Krzysiem. Oczywiście była mowa o małżeństwie. Przez długi czas tolerowała to co on nazywał oszczędnością, a ona po prostu skąpstwem. Drażniło ją jego zastanawianie się przed wydaniem każdej złotówki, toteż bez większego żalu rozstała się z nim tuż przed obroną pracy dyplomowej. Postanowiła zostać syngielką. Jak się okazało nie na długo. Prace znalazła na etacie nauczyciela wychowania fizycznego w  LXX Liceum w dzielnicy Ursynów. Tam też szybko poznała, nauczyciela matematyki Zenka.
        Zenek urodził się na Pradze. Od najwcześniejszych lat wychowywał się wśród najgorszych żuli i złodziei. Wcześnie zaczął palić i popijać nie tylko piwo. Ojca nie miał, a samotna matka nie bardzo mogła sobie z nim poradzić. Na jego szczęście zainteresował się nim brat matki – adwokat. Szybko odkrył, że Zenkowi łatwo przychodzi nauka, a w szczególności matematyka. Wuj poświęcił dużo czasu i wysiłku aby Zenka wyrwać ze szponów ulicy. Kiedy zdał maturę wszyscy troje cieszyli się, a szczególnie matka.
       Na Uniwersytet Warszawski, na wydział Matematyki i Informatyki, Zenek dostał się już o własnych siłach. Studiował, co prawda aż 6 lat, ale studia ukończył z wynikiem bardzo dobrym. Skłonność do alkoholu, pozostałość po latach młodzieńczych, przeszkodziła mu zostać asystentem.
      Już na pierwszym spotkaniu Zenek nosił Zosię na rękach. Bardzo spodobała jej się taka zabawa. Zakochała się. Koleżanki mówiły jej, że Zenek lubi tęgo popić. Ona doszła do wniosku, że ludzi idealnych nie ma. Ślub wzięli w lutym.
       W słoneczne, kwietniowe południe Zosia z koleżanką wracały z pracy przez park. W pewnej chwili podbiegł do nich, od tyłu, złodziej wyrwał torebkę Zosi i zaczął uciekać. Nie traciła ani chwili, pobiegła za nim. Dopędziła go i podstawiła mu tak zręcznie nogę, że wylądował na twarz. W mgnieniu oka usiadła mu na plecach i tak wykręciła mu ręce z tyłu, że wył z bólu. Treningi z judo zaowocowały. Koleżance nakazała wezwać policję. Wtedy dopiero zorientowała się jakiego wielkiego draba trzyma. Zebrał się tłumek, ktoś oferował pomoc. Podziękowała z uśmiechem.
       Policja szybko przyjechała. Złodzieja skuli. Przyjechał drugi wóz. Całą trójkę zawieźli do Komendy Dzielnicowej na przesłuchanie. Okazało się, że policja miała rysopis tego złodzieja, ale od miesięcy nie potrafiła go przymknąć. Na Komendzie szybko rozeszła się wieść, że filigranowa kobietka schwytała wielkiego chłopa. Dyskretnie podchodzili policjanci żeby ją zobaczyć. Aspirant Wasiek powiedział do swojego kolegi: -„Takiej to lepiej w domu nie mieć.”
      Kilka tygodni później, Zosia otrzymała oficjalne podziękowanie od Nadinspektora za  schwytanie niebezpiecznego złodzieja. Zenek był dumny ze swojej żony, opowiadał wszystkim o wyczynie Zosi, nawet dawnym kumplom z Pragi.
       W małżeństwie Zosi właściwie układało się wszystko dobrze, z tym, że od czasu do czasu Zenek tęgo popijał co ją mocno denerwowało.
       Pewnej niedzieli, z rana, Zenek stał przed lustrem, okropnie skacowany i powiedział do Zosi: - „Coś Ty Kochanie pomyślałaś jak ja, w nocy, wróciłem taki zalany i w dodatku z sińcem pod okiem?”
       - „Jak wróciłeś to nie miałeś podbitego oka.” – powiedziała Zosia.