Dowcipy

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Humoreska nr. 33. PROBLEM MAJTEK


       

                W półtora roku po ślubie, Stefan, po powrocie z pracy zastał ogołocone mieszkanie i kartkę z trzema słowami "Odchodzę  na zawsze." Okropnie to przeżył. Myślał nawet o samobójstwie. Kochał żonę i myślał, że jest kochany. A tu taki cios. Po pewnym czasie dowiedział się, że Alicja wyszła za niego po to, aby zrobić na złość "Swojej Wielkiej Miłości". Jak wiadomo tak postępują czasem panienki o miernym intelekcie. Gdy "Wielka Miłość" rozwiodła się i kiwnęła palcem, to poleciała do niego. Ulżyło mu. Postanowił jednak, że już nigdy nie zwiąże się na stałe z żadną kobietą.
                Tak dożył czterdziestki. Pracował w stoczni. Był uznanym frezerem. Miewał przelotne miłostki.
Z jego funkcją wiązała się konieczność wymiany narzędzi, chodził więc do narzędziowni. Pracowały tam kobiety, a między nimi Hanka. Pewnego dnia, po wydaniu narzędzi, ta Hanka uśmiechnęła się do niego tak jakoś dziwnie ciepło. Zaintrygował Go ten uśmiech. Do pięknych nie należała, ale miała wszystko co według  niego kobieta mieć powinna.
           Rozpytał znajomych i dowiedział się, że Hanka jest bezdzietną wdową, że Jej mąż zginął w wypadku w tej stoczni, krótko po ich ślubie. Na Jego oko miała około 40 lat. W sam raz. Z tremą zaproponował Jej spotkanie w kawiarni. Zgodziła się. Było miło. Po trzecim spotkaniu zaproponował Jej przejażdżkę do lasu. Nie spotkał się z oporem. Spacerowali, trzymali się za ręce, mieli dużo do powiedzenia sobie. Wrócili do samochodu. Całowali się. Miała wspaniałe piersi. Był okropnie napalony, Ona też. Już wiedział, że Ją kocha. Uznał, że nie godzi się, żeby to zrobili po raz pierwszy w lesie. Przerwał igraszki i zaproponował  Jej wizytę w swoim mieszkaniu. Nie zgodziła się. Wracali w milczeniu.
               Minęły długie 3 dni bez telefonu, bardzo długie. Gdy wreszcie zadzwonił był sobotni wieczór. Stefanowi drżały ręce gdy podnosił telefon. Haneczka oświadczyła, że upiekła szarlotkę i jak lubi takie ciasto, to może do niej wpaść. Pobiegł.
                Mieszkanie było niewielkie, ale urządzone z gustem i sterylnie czyste. Hanka wyglądała cudnie.
Zaraz w przedpokoju pocałowała Go czule i namiętnie. Zjedli kolację, a potem ciasto. Pili doskonały francuski szampan, który stał u Niego od wielu lat. Przenieśli się na wersalkę. Całował Jej piersi, ale nie długo. Wstała i powiedziała: ja posprzątam, a Ty wykąp się, łóżko jest przygotowane.
              W małym pokoju łoże było wielkie, czyste i pachnące. Kładź się i czekaj - stwierdziła Hanka, gdy wyszedł z łazienki. Czekał, długo czekał, każda minuta ciągnęła się niemiłosiernie. Czekał na rozkosze, wyobraźnia szalała. Jego podniecenie było w zenicie.
             Wreszcie zjawiła się. Stanęła w pełnym świetle. Piękna. Miała na sobie muślinowy peniuar i komplet bielizny. Oniemiały wyjąkał: - Czemu tak uszczelniłaś się?
                  Z uśmiechem odpowiedziała: - Mężczyzna z Twoim doświadczeniem nie powinien mieć problemu ze zdjęciem majtek.

P.S. Czytelniku! Proszę napisz co sądzisz o mojej humoresce.


środa, 7 stycznia 2015

Humoreska nr 32. MĄŻ U WRÓŻKI



           Gdy pobierali się Zenek miał 24 lata. Edukację skończył na maturze. Pracował w biórze. Wcześniej odbył dwuletnią służbę wojskową. Był człowiekiem spokojnym, małomównym i nieśmiałym. Mierzył 168 cm i z tego powodu miał kompleksy.
            Ona, Gabrysia, miała lat 28. Mierzyła 173 cm i ważyła 73 kG razem z potężnym biustem. Skończyła prawo i śladem Ojca przygotowywała się do kariery adwokata. Urodziwa nie była, to też próby znalezienia sobie stosownego męża chronicznie kończyły się niepowodzeniem. Do czasu. Napatoczył jej  się Zenek. Już go nie popuściła. Po dwóch tygodniach był zakochany po uszy, a po sześciu wzięli ślub. Postanowili, że będzie studiował zaocznie. Skończyło się na studium pomaturalnym.
            Tatuś Gabrysi załatwił im mieszkanie. Zenek był szczęśliwy. Przeżywał rozkosze posiadania kobiety każdego dnia i do woli. Była dla niego pierwszą kobietą i nie mógł sobie wyobrazić lepszej. Dni, tygodnie, miesiące mijały Zenkowi błyskawicznie. Nie zauważał ciągłego wzrostu ilości obowiązków domowych jakie na niego nakładała   Gabrysia. Robił podstawowe zakupy, gotował, zmywał naczynia, prał, odkurzał, a nawet prasował.
              W dziesięć miesięcy po ślubie przyszła na świat Kasia. Najcudowniejsze dziecko na świecie. Zenkowi przybyło obowiązków. Już nie czuł się taki szczęśliwy jak po ślubie. Przy każdej okazji słyszał , że za tę Jego pensyjkę to by nie wyżyli nawet tygodnia. Co miał mówić? Gabrysia zarabiała trzy razy więcej niż On. Na dodatek połóg posłużył za pretekst do odstawienie Go od łoża. Jedyną Jego radością było dziecko. Kochał Kasieńkę całym sercem.
                  Gabrysia miała Go za nic. Na każdym kroku demonstrowała swoją wyższość. Długo uważał, że pracą i uległością sprawi, że wrócą dawne dobre czasy. Bardzo się starał gdy nabyli działkę. Nic to nie pomogło. W trosce, upokorzeniu i ciężkiej pracy minęło 25 lat. Kasia skończyła prawo.
                  Pewnego dnia, przypadkową, dowiedział się od znajomych o wróżce. Postanowił iść do niej i zapytać czy dla niego przyjdą leprze czasy? Po długich wahaniach wybrał się. Zaraz na wstępie zapytał: Czy jego relację z żoną mogą być jeszcze gorszę? Wróżka przyjrzała Mu się uważnie i powiedziała: - Gdyby mogły być jeszcze gorsze, to by były już dawno.