Dowcipy

piątek, 12 marca 2021

Humoreska nr 89 ONA GO ZMIENIłA...

    

                                 

                                                                                

                                                              ONA  GO  ZMIENIŁA . . .

       Jeszcze w szkole średniej Marek Opaliński postanowił, że zostanie lekarzem, w dodatku chirurgiem. Na tę decyzję miał wpływ niewątpliwie jego stryj Jeremi, właśnie chirurg. Ojciec Marka, inżynier, ustawicznie budował mosty, rzadko bywał w domu. Jeremi był samotny, często zabierał Marka na różnego typu wycieczki i na wyprawy wędkarskie. 

       Rodzina Opalińskich miała długą i ciekawą historię. Pradziadek Marka Witold miał posiadłość nieopodal Wilna, która od niepamiętnych czasów należała do rodziny. Dziadek Marka – Marcin- skończył studia lekarskie w lecie 1939 roku.  Gdy w 1939 zagarnęli ich Rosjanie to już w listopadzie cała rodzina, jako obszarnicy, została wywieziona na Sybir. Tam on, jego młodszy brat i oboje rodzice, w potwornych warunkach, rąbali tajgę.

       W 1942 roku Marcin został wcielony do wojska z przydziałem do szpitala polowego. Z Armią Czerwoną doszedł, ciągle operując, aż do Berlina. Po demobilizacji szukał rodziny – bezskutecznie. Nie dowiedział się ani słowa. Wiosną 1946 roku, za łapówki, udało mu się zdobyć odpowiednie papiery i jako repatriant wylądował w Giżycku. Był szczęśliwy chociaż miał tylko rozlatujące się buty, połatane spodnie i wiarę, że już nigdy nie stanie w Kraju Wiecznej Szczęśliwości.

       Przyjął posadę Ordynatora Oddziału Chirurgicznego w miejskim szpitalu. Na początku załogę Oddziału stanowił on i dwie pielęgniarki: Teresa i Hanka. Teresa była samotna jak palec, całą rodzinę wymordowali jej Niemcy. Szybko przylgnęła

do Marcina. Byli szczęśliwi. W krótce urodziło im się dwóch synów: Andrzej – ojciec naszego bohatera, inżynier i Jeremi lekarz.

        Kiedy Marek zdał egzamin i został przyjęty na studia w Akademii Medycznej w Białymstoku, stryj Jeremi zapowiedział, że to trzeba uczcić na biwaku. Ognisko płonęło, słońce chyliło się ku zachodowi. Wypili po kieliszku koniaku. Stryj rozgadał się.

       - Widzisz Marku masz życie przed sobą, nie zmarnuj go. Na pewno już zauważyłeś, że na medycynie jest babiniec. Każda myśli  tylko o tym jak dorwać chłopa. Dobrze wie, że jak na studiach nie wyjdzie za mąż to potem trudno będzie znaleźć jej chociaż byle jakiego. Dlatego chwytają się różnych sposobów. Sam wkrótce zobaczysz jak takie „cioty” z piątego roku spacerują pod rękę z Jasiem z pierwszego semestru, który jeszcze nie spał z kobietą. Jak go taka wpuści do łóżka to wydaje mu się, że chwycił pana Boga za nogi. Ani się obejrzy i miła jest w ciąży. I co – ślub.

      - Powiem Ci jeszcze coś. Cwaniak student zakłada do roboty prezerwatywy, ona to widzi i pozornie akceptuje. Jednak ona jest jeszcze cwańsza. Kiedy ma płodne dni to znajdzie moment aby te instrumenty podziurawić, oczywiście bez jego wiedzy. Następuje zdziwienie jaki to chłam robią, a potem ciąża.

 

      W czasie tej opowieści Jerami znacznie zmniejszył zawartość butelki.

     - Mareczku – ja Ci to mówię – jak chcesz się napić piwa to nie musisz kupować browaru. Według mnie powinieneś się ożenić dopiero wtedy jak osiągniesz wiek Chrystusowy. Używaj świata. Zmieniaj dziewczyny jak najczęściej. Zrozumiałeś Mareczku co Ci powiedziałem?

     Dla Marka stryj był autorytetem. Długo zastanawiał się nad tym co usłyszał. Wiedział, że Jeremi jest rozwiedziony. Widywał go z różnymi kobietami. Oczywiście wiedział też, że mieszka z Matką, przemiłą babcią Tereską. Kiedyś słyszał jak Babcia narzekała do jego ojca, że nie chcę się ożenić. Im dłużej nad tym myślał tym Jeremi był większą zagadką.

     Minęły lata. Marek skończył studia. Odbył wszystkie starze i wylądował na oddziale chirurgicznym u swojego stryja Jeremiego, teraz ordynatora.       

      Zanim do tego doszło Mareczek „używał świata”. Przyjął zasadę: co semestr to nowa narzeczona i pedantycznie jej przestrzegał. Te porzucone wściekały się i próbowały robić mu tyły – bezskutecznie. Zawsze miał wiele chętnych, gotowych na wszystko dla takiego przystojniaka z perspektywą. Po studiach rozsmakował się w mężatkach. Opanował, do perfekcji, sztukę uwodzenia kobiet. Istotą tej sztuki było mówienie kobiecie tego co w danej chwili chciała usłyszeć.

      Wynajął piękną garsonierę, z czego jego Matka Monika była bardzo niezadowolona. Kilku jego przyjaciół wiedziało, że ten obiekt dla Marka to kopulatorium. Tam przyprowadzał mężatki i nie musiał się martwić, że zajdą w ciążę. Jeśli rogacz płacił za skrobankę, to dla niego była cicha satysfakcja.

      Tak dożył trzydziestych urodzin, bardzo zadowolony z siebie. Dobra passa jednak kiedyś się kończy. Zaczęło się niewinnie. Miał dyżur w listopadową sobotę. Został powiadomiony, że wiozą na oddział nieprzytomna kobietę po wypadku drogowym. Po prześwietleniu okazało się, że kość podudzia jest złamana w dwóch miejscach i uszkodzony jest staw biodrowy, ponadto przebite odłamkiem kości udo mocno krwawiło. 

       Marek zadzwonił do Stryja o pomoc. Wkrótce przyszedł doświadczony chirurg Wagner. Operacja trwała pięć godzin. Po wszystkim spojrzał na twarz operowanej, zatkało go, była to piękna dziewczyna. Kiedy miał się położyć na drzemkę, przywieźli pacjenta z rozlanym wyrostkiem robaczkowym. Operowali do ósmej rano. Pół przytomny Marek pojechał do domu. Bez jedzenia przespał cały dzień.

       W poniedziałek rano, gdy zjawił się na oddziale, od razu zapytał siostrę oddziałową jak się czuje dziewczyna z wypadku samochodowego. Odpowiedziała ,że dobrze, że dziś pierwszy raz odezwała się.

     - A co powiedziała?

     - Powiedziała, że czuje się źle.

      Poszedł do niej. Uśmiechnął się, a ona odpowiedziała kwaśnym grymasem.

     - Operowałem Panią.

     - Czy wyjdę z tego? Czy nie będę kaleką do końca życia?

     Znów się uśmiechnął i zapewnił, że wszystko będzie dobrze, ale musi być cierpliwa zanim noga i staw wrócą do normy. Będzie potrzebna także długa rehabilitacja. Patrzył na nią. Wydawało mu się, że się zarumieniła i  była taka piękna. Oczy wielkie miodowe, brwi czarne ładnie zarysowane, włosy tęgie, ciemne z odcieniem kasztana. Był zauroczony.

     - To dobrze, że to się wydarzyło teraz. W zimę to się właściwie obijam, a w pozostałe pory roku pracuję od wschodu do zachodu.

     - Ciekaw jestem czym Pani się zajmuje, Pani  Grażyno (zdążył spojrzeć na kartę informacyjną)?

     - Mam pasiekę, ponad 100 rodzin, jest przy czym chodzić.

     - Skąd taki zawód?

     - Ojciec jest pszczelarzem, z dziada pradziada, a ja skończyłam studia o kierunku – pszczelarstwo.

     - To fascynujące, muszę już iść., ordynator czeka.

     Nie minęły dwa tygodnie i Marek dostał skierowanie na trzy tygodniowy kurs chirurgii serca w Akademii Medycznej. Po jednym z wykładów, profesor patrząc na listę obecności – zapytał – Czy jest na sali Marek Opaliński? Marek lekko wystraszony podszedł do profesora i się przedstawił.

     - Czy nazwisko Jeremi Opaliński panu coś mówi, był taki na moim roku?

     -Jeremi Opaliński to mój stryj i jednocześnie mój przełożony jest ordynatorem oddziału chirurgicznego.

     - Łatwo pana nie puszczę, idziemy na obiad. Z Jeremim chyba ze trzy lata spaliśmy w jednym pokoju. Z niego był nieprzeciętny amant. Przez jego łóżko przeszło wiele studentek, aż zainteresował się najładniejszą studentką w całej Akademii. Miała na imię Dorota. Okazała się twierdzą nie do zdobycia i zakochany po uszy Jeremi wziął ślub. Akademik szalał. Po roku piękna Dorotka prysnęła do Austrii z jakimś milionerem bez słowa uprzedzenia. Jeremi był w rozpaczy. Chciał popełnić samobójstwo. Nażarł się prochów. Na szczęście znaleźli go koledzy prawie już w agonii.

     - Proszę mi powiedzieć jak żyje teraz Jeremi? Ożenił się, ma dzieci?

     - Dla mnie wuj Jeremi, od dziecka był autorytetem W miarę dojrzewania coraz bardziej mnie zadziwiał. Nie ożenił się. Mniewa przyjaciółki. Jest doskonałym chirurgiem. Ciągle się uczy.   

      - Proszę Go pozdrowić. Nisko kłania mu się Jan Sieczka.

      Wracając z kursu Marek rozmyślał o Stryju. Zastanawiał się czy recepta na życie jaką wskazał mu Stryj jest słuszna? Czy nie lepiej wybrać swoją? Może od razu ożenić się z cudowną Grażynką i mieć dzieci?

       Mijały tygodnie i zimowe miesiące. Marek zerwał wszystkie romanse. Kopulatorium było nieużywane. Często spał w domu rodziców. Okazało się, że Grażynka ma swoje gospodarstwo tylko 8 km od miasta i tylko ona zaprzątała jego myśli. Po dwóch miesiącach zdjęli jej gips. Kości zrastały się prawidłowo. Mieszkała z rodzicami. Marek załatwił jej zabiegi rehabilitacyjne i  często woził ją tam i z powrotem. Zapraszał ją do kawiarni lub restauracji. Kiedyś zaproponował jej kolację we własnej garsonierze, stanowczo odmówiła.

      W pewną kwietniową niedzielę zaprosiła go na rodzinny obiad, pod warunkiem, że przedtem obejrzy jej pasiekę. Oczywiście zgodził się. Okazało się, że w jej posiadłości jest tylko 1/3 uli, pozostałe znajdują się w dwu  innych miejscach. Grażynka opowiadała, że w nowoczesnej pasiece pobiera od pszczół nie tylko miód. Cennymi produktami o właściwościach leczniczych są: propolis inaczej kit pszczeli, pewnie słyszałeś o nim Mareczku … co? I obdarowała go cudownym uśmiechem. Pierzga – to zakonserwowany pyłek kwiatowy, pokarm dla larw pszczelich. Mleczko pszczele którym karmiona jest pszczela matka i przez trzy dni larwy robotnic, najtrudniejsze do pozyskania.

      Marek był zachwycony nie tylko urodą Grażynki, ale jej wiedzą i inteligencją. Zdał sobie sprawę, że kocha ją bezgranicznie. Postanowił oświadczyć się jeszcze dziś po obiedzie. Oświadczyny zostały przyjęte. Datę ślubu postanowili ustalić jak Grażynka całkowicie wydobrzeje. Śmiejąc się powiedziała - przecież do ślubu nie pójdę o kulach.

       Do Moniki, matki Marka, przyszedł Jeremi. Po chwili wrócił ze spaceru Andrzej. Bracia uścisnęli się. Na stół wyjechał przedni koniak. Po pewnym czasie Jeremi zapytał: - Co się dzieje z waszym synem, zupełnie się zmienił, ja nie poznaję go?

      - Ja też nie poznaję go, powiedział Andrzej.

      - A ja wiem. Opowiadał mi trochę o tej pszczelarce. Wygląda na to, że będę miała nareszcie synową. ONA GO ZMIENIŁA…

 

Brak komentarzy: