Dowcipy

środa, 1 września 2021

Humoreska nr 93 KOZA I SZLABAN

    

                        

                                 KOZA  I  SZLABAN



       Pięknego wrześniowego dnia szedł skrajem drogi Arturek Wypych. W ręku trzymał linkę  do której była uwiązana koza – Basia. Wypychowie mieli 12 kóz mlecznych i mnóstwo koźląt, rasy polskiej uszlachetnionej, a Basia była miss ich hodowli. Sprzedając mleko i sery Wypychowie mieli spore dochody. Kiedy Marysia, żona Arturka, zauważyła, że Basia jest w rui, nakazała mu zaprowadzić ją do kawalera rasy saaneńskiej. Takie kozy hodował ich znajomy w sąsiedniej wsi. Cechowały się one   większą mlecznością i większym wzrostem.

       Nie spiesząc się doszedł Arturek do przejazdu kolejowego akurat zamykanego.

       Stefan Urban jechał swoim rozklekotanym motocyklem w doskonałym humorze, bo udało mu się tanio kupić  krzew hortensji niezwykłej urody. Tak mu się przynajmniej wydawało.  Już widział w wyobraźni jak jego ukochana Magdusia cieszy się z prezentu. Mieli ośmio arowy ogródek w którym Magda z zapałem pielęgnowała kwiaty i warzywa. Krzew hortensji, w drewnianej donicy, przywiązał drutem do bagażnika. Zbliżając się do przejazdu kolejowego zauważył zamykający się szlaban. Jeszcze zdążył wyprzedzić furmankę i zgasił motor przed szlabanem.

      Zygmunt Kuchta, bogacz, rzeźnik i właściciel sklepu mięsnego, jechał prawie nową Syreną ze swoim szwagrem do hodowcy świń na kolejne zakupy. Zatrzymał samochód tuż za furmanką. Pociągu na razie nie było widać ani słychać. Zebrało się przed szlabanem też kilka osób.

      W pewnej chwili Stefan wyczuł, że coś się za nim dzieje. Obejrzał się. Czarna kobyła jadła jego hortensje.  Zeskoczył z motoru i z całych sił trzasnął w pysk konia. Ten odskoczył do tyłu więc Stefan podskoczył za nim i walnął go jeszcze raz. Wtedy nastąpił trzask. Wóz rąbnął w samochód. Rzeźnik ze szwagrem wyskoczyli z auta. Syrena miała zmaltretowaną pokrywę silnika i zbity reflektor.

       Ściągnęli chłopa z wozu. Posypały się epitety i przekleństwa. Wszyscy przechodnie podeszli do rozbitego samochodu. Arturek też był ciekaw co będzie dalej. Przywiązał kozę da szlabanu i podszedł bliżej. Furman tłumaczył się, że to nie jego wina tylko tego od motoru, bo to on walił kobyłę po pysku. Ogólny harmider przerwał, wyrosły jak z pod ziemi sierżant milicji. Głośno zakomenderował: - „Cisza, spokój, zaraz wszystko spisze.” Ludzie zaczęli rozchodzić się, tym bardziej, że w tym zamieszaniu, nie wiadomo kiedy przejechał pociąg i szlabany zostały otwarte.

        Arturek zaczął rozglądać się za kozą. Nie było jej. Spojrzał do góry, tak wisiała, ze sześć metrów nad ziemią i bezgłośnie machała nogami.

     O Boże, zawołał głośno Arturek, a już w myślach zapytał sam siebie: - Co ja biedny powiem Marysi? Ona obedrze mnie ze skóry!

                                                                                                            Piaseczno 12.08.2021r. 

    

Brak komentarzy: