Dowcipy

czwartek, 20 stycznia 2022

Humoreska nr 102 INŻYNIER

 


                                 


                          I N Ż Y N I E R

       Grabowscy należeli do najbogatszych we wsi. Mieli 15 ha i duże budynki gospodarcze, a ich dom, chociaż parterowy, był największy w  okolicy. Mieli dwoje dzieci: -Zosię i o trzy lata młodszego Stasia.

       Staś wyróżniał się spośród rówieśników nieustannym zainteresowaniem wszelkimi urządzeniami technicznymi. Już w wieku 6 lat kilkakrotnie rozbierał i składał maszynkę do mielenia mięsa. Później fascynowała go konna młockarnia i wialnia z napędem ręcznym. Chodził do kuźni i podziwiał prace kowala i łatwość z jaką kowal kształtował przecież twardą stal. Wpraszał się do stolarza i prowadził z nim dyskusję na temat czopowania. Chętnie naprawiał różne psujące się rzeczy w gospodarstwie, a już skakał z radości kiedy mógł z ojcem stawiać drewniany płot w wokół całego gospodarstwa.

       Ogromnym przeżyciem dla Stasia była szkolna wycieczka do Krakowa i Nowe Huty. Nie zrobił na nim wrażenia Wawel, ani Kościół Mariacki. Podziwiał wielkie piece w Nowej Hucie, wytapiające surówkę stali i walcownie gdzie w mgnieniu oka ogromne slaby zmieniały się w długie arkusze blachy. Ciężko było mu uwierzyć, że fabryka może być tak duża, że ktoś to zaprojektował i zbudował.

        W szóstej klasie ogłosił wszystkim, że jak dorośnie będzie inżynierem budowniczym mostów i dużych hal fabrycznych i sportowych. Od tego czasu przestał być Stasiem, koledzy nazywali go inżynierem. Nie przeszkadzała mu ta ksywa.

       Egzamin do liceum ogólnokształcącego zdał na celująco i został przyjęty bez szans na stypendium i miejsce w internacie jako syn kułaka. Nie przejął się tym. Z trzech złomowanych rowerów zmajstrował jeden i postanowił nim codziennie dojeżdżać do szkoły odległej o 8 km. Już w pierwszej klasie został prymusem. Bez entuzjazmu czytał nakazane lektury, ale fascynowała go historia wynalazków i inne książki o maszynach i budowlach. Całkowicie pochłonął go dorobek naukowy Konstantego Ciołkowskiego, rosyjskiego uczonego polskiego pochodzenia, a w szczególności teoria ruch rakiet wielostopniowych zdolnych do lotów kosmicznych.

        Staś przerastając swoją wiedzą, o głowę, swoich rówieśników nie przestał być pogodnym i skłonnym do żartów i psot chłopcem. W wakacje Stasia, na rok przed jego maturą, jego siostra Zosia wychodziła za mąż, za Tadeusza miejscowego kawalera z przyzwoitej rodziny. Wesele miało być huczne na całą wieś w wielkim domu Grabowskich.

       Nasz bohater długo zastanawiał się jakiego psikusa wyrządzić młodej parze na weselu. Zauważył, że Zosia z Tadkiem, w różnych chwilach gdzieś znikają. Wyśledził ich. Tym miejscem był strych. Stało tam, od niepamiętnych czasów wielkie, metalowe, białe łózko ze śladami niedawnego korzystania z niego. Staś miał plan!

      Przyjęcie odbywało się w dwóch izbach, stoły uginały się od jadła i picia. W trzeciej izbie, największej, grała kapela i odbywały się tańce. Staś wiedział, że około 12-stej  w nocy będzie przerwa w graniu, a muzycy będą się posilać jadłem i napitkami. Wcześniej zabrał swojego kolegę Romka i niepostrzeżenie poszli na strych. Tam Romek trzymał latarkę i to co mu kazał Staś. On przy pomocy drutu tak spreparował to wielkie łoże, że ledwie stało, ale stało. Był pewien, że jego figiel uda się, bo łoże było zasłane świeżą pachnąco pościelą.

      Muzycy jedli i pili. Chłopi palili papierosy. Część gości rozchodziła się do domów bo już tracili przytomność z przepicia. W tym czasie nastąpił potężny rumor gdzieś nad głowami. Część ludzi myślała, że uderzył w dom piorun, ale przecież burzy nie było. Gospodarz popędził na strych, a zanim jeszcze kilka osób. Przy niewielkiej lampie zobaczyli jak „Młodzi”, pół nadzy, gramolą się z rozwalonego łóżka. Zaskoczeni i przerażeni szybko ochłonęli i zaczęli się śmiać. W krótce cała wieś się śmiała z Tatka. .Opowiadano, że z niego taki chojrak w miłości, że nawet żelazne łoże nie wytrzymało.

        Tadek domyślił się kto go tak urządził, ale cenił nowego szwagra, więc wypili po kieliszku na zgodę.

 

Brak komentarzy: