Dowcipy

czwartek, 11 lutego 2016

Humoreska nr 43. CUDÓW NIEMA

                                                        Znalezione obrazy dla zapytania ksiądz na ambonie                                       

       Kiedy 32 lata temu, przejęli gospodarstwo po rodzicach, Irena i Adam, składało się ono z: 9ha, 2-ch koni, 5 krów, 2 świni i kilku owiec. Były też kury, kaczki i gęsi. Dom wymagał napraw, obora i stodoła były kryte strzechą.
       Przez te wszystkie lata pracowali od świtu do nocy, bez wytchnienia. Praca przyniosła rezultaty. Dziś są właścicielami gospodarstwa o powierzchni 55 hektarów. Hodują tylko bydło. W ogromnej oborze,  w pełni zautomatyzowanej, mają 60 szt. dojnych krów i ok. 40-stu: cieląt, jałówek, byczków i byków. Wszystkie niezbędne maszyny ułatwiające pracę i przygotowanie paszy stoją w garażach. Wybudowali obszerny dom w którym jest wszystko co najlepsze i najnowocześniejsze.
       Od zawsze jeżdżą, w niedziele, do kościoła w sąsiedniej wsi. Jeżdżą, bo jest taka tradycja, bo można pokazać swoje bogactwo: np AUDI 6, bo Irena uwielbia słuchać kazania głoszone przez proboszcza Andrzeja. Te kazania o bezgranicznej miłości Boga, o dziele Jezusa, doprowadzają Irenę, nieraz, do łez.
        Irena uważa, że i jej też należy się wytchnienie. Jak mówi: niech się wali albo pali, ale Ona w niedzielę  w godzinach od 16-stej do 18-stej musi się spotkać ze swoimi przyjaciółkami. Te przyjaciółki to  Marysia i Dorotka równie bogate jak Irenka. Kiedy spotykają się, nikt niema prawa im przeszkadzać ani do nich dołączyć. Piją kawę, jedzą swoje wypieki, degustują nalewki, a przede wszystkim  mogą pogadać o wszystkim.
          Pewnej niedzieli rozmowo miała taki przebieg:
          - Byłaś w kościele, zapytała Dorotkę Marysię?
          - Musiałam bawić wnusię, bo młodzi wyjechali do miasta. Irka powie nam jak było.
          - Chętnie wam powiem. Proboszcz tak pięknie opowiadał o weselu w Kanie Galilejskiej, o tym jak zabrakło wina, jak Jezus zamienił  cudownie wodę na wino. Byłam tak wzruszona, że łzy kapały mi jak grochy. A potem zaczął zupełnie z innej beczki, że dach przecieka na kościele, że remont będzie kosztował bardzo dużo, że emeryci muszą dać po 50, gospodarze po 100, 200 i więcej złotych zależy od majątku. I powiem Wam jeszcze jak zakończył to kazanie:
           - Dach się sam nie naprawi, cudów niema.                                     










Brak komentarzy: