
Hanka, nauczycielka na emeryturze, wdowa od trzech lat, źle znosiła samotne, listopadowe wieczory. Dwa tygodnie temu pochowała swoją jedyną siostrę Dorotkę. Mieszkały w Mławie, prawie po sąsiedzku. Razem chodziły do kina, miały wspólnych znajomych i przyjaciół. Teraz poczuła pustkę wokół siebie. Jej córka mieszkała w USA, a syn w Hiszpanii. Dzwonili często, ale czy można ich uściskać przez telefon? A wnuki? Bardzo tęskniła za nimi.
Dziś z rana wpadł do niej Marek, syn Dorotki i zostawił jej starą płócienna torbę. Powiedział, że przygotowuję mieszkanie po Matce do sprzedania i tę torbę znalazł w szafie. Wie, że Mama przechowywała w niej pamiątki po swoich rodzicach. Wychodząc powiedział: - Kiedyś Ciocia mi ją odda.
Zjadła kolację i zaczęła badać zawartość torby. Najpierw znalazła świadectwa szkolne swoje i Dorotki, potem gruby zeszyt zapisany przez Mamę o tym co się działo w ich gospodarstwie i na wsi w latach powojennych. Były też dyplomy, kwity podatkowe, listy od krewnych i wycinki z gazet. Na dnie spoczywał gruby album ze zdjęciami. Długo nad nim siedziała. Zdjęcia przywoływały w pamięci różne sytuacje i zdarzenia z jej życia. Na końcu albumu był list, którego nigdy nie widziała. Zaciekawił ją bo był pożółkły i pisany ołówkiem. Ten list pisał Ojciec i wyglądał tak:
Najukochańsza Zosieńko 23.11. 1944rok.
Jestem w Prusach Wschodnich, blisko miasta Rastembork. Od świty do nocy
kopiemy okopy przeciwczołgowe. Kto ociąga się w pracy zaraz jest bity pałą przez
wachmana. Ja też raz dostałem bo się zagapiłem. Bolą mnie plecy do dziś. Do
jedzenia dostajemy kartofle i kaszę. Śpimy w murowanej stodole na sianie. Jest
nas tu 60 chłopa. Teraz zdaję sobie sprawę jaka to była przyjemność spać z Tobą
pod ciepłą pierzyną. Myślę, że gdybym nie wrócił to nasza Dorotka by mnie pamię-
ta bo ma przecież 5 lat, ale roczna Haneczka to już nie.
Dziś jest 10 dzień mojego tu pobytu. Jest niedziela. Pracowaliśmy tylko 5 godzin.
Na obiad była zupa z kawałeczkami mięsa. Mówią chłopaki, że to konina. Dostaliśmy
papier i kilka ołówków do napisania listów. Muszę kończyć bo inni czekają na ołówek.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam, ściskam i całuję. Ucałuj moje kochane córunie.
Zawsze kochający Stefan.
P.S. Tu krąży taki wierszyk, pocieszamy się, że wróży rychły koniec tej udręki i strachu:
Berlin się pali, Hamburg się pali, Hitler z Goringem w portki nasrali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz