Dowcipy

czwartek, 9 grudnia 2021

Humoreska nr 99 W D O W I E C

       

                         


                 Zaczęło się to wtedy gdy dla Klubu Seniora zorganizowano wycieczkę do Żelazowej Woli. Tereska przybiegła do autobusu w ostatniej chwili. Usiadła na jedyne wolne miejsce. Sąsiadkę obok znała dotąd zaledwie z widzenia. Zaczęły rozmawiać.

      Sąsiadka miała na imię Irena i była nauczycielką historii. Tereska wyczuła w niej bratnią duszę bo sama była nauczycielką języka polskiego. Zanim dojechały do celu wiedziały już prawie wszystko o sobie. Obie były wdowami, obie dobijały do siedemdziesiątki, obie miały dzieci i wnuki, które kochały, ale tylko sporadycznie pomagały w opiece nad nimi.

       W drodze powrotnej oczywiście jechały obok siebie i obiecały sobie, że będą często spotykać się. Każda miała samodzielne mieszkanie i względnie dobrą emeryturę, więc nie musiały oglądać się na wsparcie u dzieci.

      Spotykały się to u jednej to u drugiej, a czasem w kawiarni. Uwielbiały też spacery po lesie z kijkami. Rozmawiały o wszystkim, ale jeden temat był tabu. Każda z nich marzyła o przyjacielu, jednocześnie zdawała sobie sprawę, że znalezienie chłopa w tym wieku i to chłopa do rzeczy, graniczy z cudem.

     Pół roku przyjaźni minęło nie wiadomo kiedy i wówczas Tereska doszła do wniosku, że musi wymalować mieszkanie. Poprosiła syna żeby znalazł jej niedrogiego fachowca. Znalazł, zadzwonił i powiedział, że to jest emeryt, technik budowlany, ma opinie „złotej rączki” i na imię Marek. Zapisz Mamo telefon i umawiaj się z nim.

    Przyszedł Marek do Tereski, dziarski, przystojny. Powiedział, że jest  wdowcem. Obejrzał skrupulatnie całe mieszkanie i powiedział, że umywalka w łazience jest paskudna, to jeżeli Pani chce też może ją wymienić. Chciała. On powiedział, że będzie pracował po 5 godzin dziennie .Całość pracy powinien wykonać w tydzień. Życzy sobie po 20 zł za godzinę. Jeśli to Pani odpowiada, to jutro pojedziemy  wybierać kolory farb. Tereska zgodziła się szybko i poczęstowała Go kawą i własnej roboty ciastem. Pochwalił.

    Malowanie posuwało się w szybkim tępię. Lubiła patrzeć jak pracował, zgrabnie, lekko jakby od niechcenia. Oczywiście pochwaliła się telefonicznie swoim majstrem Irence. Ta od razu przybiegła i zaczęła wypytywać Go czy nie zreperował by jej kranu bo kapie. Czemu nie, powiedział, ale przedtem muszę go zobaczyć.

     Koniec pracy Irenka uczciła wytwornym obiadem z winem. Zaprosiła też swoją przyjaciółkę. Obie zachwycały się rezultatami pracy Marka. On zabawiał Je dowcipami.

     U Irenki w domu powiedział, że on dziadostwa robił nie będzie, trzeba kupić nowy kran i umywalkę. Ona podświadomie chciała jak najdłużej zatrzymać u siebie takiego przystojniaka, więc szybko zgodziła się.

     Dla tych kobiet Marek był cennym nabytkiem więc zapraszały Go do siebie na kawki. Wkrótce wszyscy troje byli po imieniu. On dbał o to żeby byli zawsze we troje. Było to trochę dziwne, ale kalkulowały sobie, że nie może zdecydować się którą wybrać, to też wychodziły ze skóry żeby mu się przypodobać.

     Gdy obie zaprosił do siebie na obiad i zaserwował chłodnik litewski, a na drugie danie kaczkę pieczoną z jabłkami były zachwycone, tym bardziej, że przed obiadem zdążyły spenetrować mieszkanie. Wszędzie panował idealny ład i porządek.

     Kiedy wychodziły obie czuły się zakochane w Marku i obie intensywnie myślały jakim sposobem pozbyć się konkurentki.

     Tereska postanowiła poradzić się swojego roztropnego syna. Powiedziała mu, że kocha tego Marka i nie wie co zrobić jak się jej oświadczy? Mamo, bądź spokojna, on Ci się nie oświadczy.

   - Myślisz, że wybierze Irenę.

   - On nie oświadczy się ani Tobie, ani Irence – on jest ciota.

   - Co to znaczy?

   - To znaczy, że jest pedałem. Całe życie żył z innym takim, a gdy tamten zmarł trzy lata temu to wszystkim opowiada, że jest wdowcem.

     Tereska poczuła się tak jakby ktoś zatrzasnął jej drzwi przed nosem. Powlekła się do domu. Zadzwoniła do Iranki i nakazała jej natychmiast przyjść do siebie. Tamta wystraszona tonem głosu prawie biegła.

      Gdy Irena usłyszała rewelacje, najpierw cicho, a potem co raz głośniej zaczęła się śmiać. Tereska najpierw zdziwiona, potem śmiech jej się udzielił. Śmiały się do łez, pokrzykując co chwila …ale wdowiec,  …ale wdowiec!

                                                                              Piaseczno 25.11.2021 rok

          

              

Brak komentarzy: