Dowcipy

wtorek, 7 grudnia 2021

Humoreska nr96 ŻONA PROBOSZCZA

    

                          

                                                                                                                                           

Wtedy gdy Maciej postanowił dać wytchnąć koniom, nadeszła Krysia i z pięknym uśmiechem powiedziała: - Witam Stryja. A Stryj orze pod jęczmień czy pod owies?

     - Pod kartofle. A ty skąd się tu wzięłaś?

   - Ojciec zawiózł mnie rano na pole przy bagienku i sadziłam kartofle, sam pojechał w średnią orać pod jęczmień. Mówicie, że pod kartofle, przecież w zeszłym roku tu były  kartofle i tak bez obornika? Agronom mówi, że należy stosować płodozmian.

   - Posadzę wczesne, a jak wzejdą to rzucę trochę nawozu i na początku lipca zawiozę do miasta. Miastowi wszystko zjedzą. Mówisz płodozmian, a Twój Ojciec przez trzy lata na tym samym polu  uprawiał to samo i rok po roku urodziły się trzy córki i to jakie, nie tylko najładniejsze w całej wsi ale i w okolicy. I zaśmiał się ze swojego żartu.

    - A powiedz mi Krysiu co u was, w niedzielę robili proboszcze i ile ty masz lat?

    - O to cały cyrk, a ja niedługo skończę 18.

    - No to opowiadaj!

    - W niedzielę, jak Proboszcz zbierał na tacę, to szepnął Mamie, że po obiedzie przyjdzie do nas z proboszczem z Żuromina w interesach. Mamę zaskoczył, ale jak dodał, że chciałby aby była w domu Marta, to coś jej zaczęło świtać.

    - Przyszli. Mama zaprosiła ich do pokoju. Za chwilę Marta przyniosła kawę i ciasto. Ten z Żuromina wstał, podszedł do Marty, wziął ją za rękę i zaczął pytać jaką szkołę skończyła i czy umie gotować. Oglądał  Martę ze wszystkich stron jak kobyłę na jarmarku. Potem usiadł i powiedział, że chce ją zatrudnić na plebani jako gospodynię. Będzie jej dawał duże pieniądze i ubranie. Będzie z nim jeździła na wycieczki krajowe i zagraniczne, a na rodzinę spłynie błogosławieństwo Boże.

    - Wtedy zabrała głos Mama, powiedziała krótko: – Nic z tego nie będzie. 

    - Wtedy  nasz Proboszcz zaczął długą mowę, że w tym roku papieżem został nasz rodak, że wszyscy Polacy powinni jeszcze bardziej się modlić i służyć Bogu, że służba na plebanii bardzo spodoba się Bogu, a na rodzinę spłynie wiele łask i takie tam farmazony.

    Mama cierpliwie wysłuchała do końca te androny i powiedziała: - Nic z tego!

    Księżula się obrazili i jak nie pyszni wyszli. Mnie i Zosię popadł taki śmiech nie do opanowania. A kiedy Zosia popatrzyła na Martę i powiedziała: - Mogłaś zostać żoną proboszcza to i Marta zaczęła się śmiać i było fajnie.

    Wtedy Tata odezwał się po raz pierwszy: - Ludzie wezmą nas na języki.

    Na to Mama: - Niech wezmą, pogadają tydzień i zapomną. Gdyby Marta tam poszła i wróciła z księdza bachorem to ludzie mieliby o czym gadać latami.  A zauważyłeś mój mężu jak się ślinił, ten stary łajdak, jak oglądał Martę? Brali nas za jełopów. Łaska i błogosławieństwo spotka rodzinę. Owszem spotkałaby nas hańba i wstyd do końca życia. A wam moje panny, śmieszki, powiem, że już nie mogę się doczekać kiedy zostanę babcią. Moim marzeniem jest mieć z tuzin kochanych wnucząt, ale ani jednego od księdza.

    Kasia poszła, a Maciej pomyślał: - Najmłodsza a jaka mądra, szkoda, że nie jestem młody i nie kawaler, zaraz bym się z nią ożenił.

     

  

Brak komentarzy: