Wtedy gdy Maciej postanowił dać
wytchnąć koniom, nadeszła Krysia i z pięknym uśmiechem powiedziała: - Witam Stryja. A Stryj
orze pod jęczmień czy pod owies?
- Pod kartofle. A ty skąd się tu wzięłaś?
- Ojciec zawiózł mnie rano na pole przy
bagienku i sadziłam kartofle, sam pojechał w średnią orać pod jęczmień.
Mówicie, że pod kartofle, przecież w zeszłym roku tu były kartofle i tak bez obornika? Agronom mówi, że
należy stosować płodozmian.
- Posadzę wczesne, a jak wzejdą to rzucę
trochę nawozu i na początku lipca zawiozę do miasta. Miastowi wszystko zjedzą.
Mówisz płodozmian, a Twój Ojciec przez trzy lata na tym samym polu uprawiał to samo i rok po roku urodziły się
trzy córki i to jakie, nie tylko najładniejsze w całej wsi ale i w okolicy. I
zaśmiał się ze swojego żartu.
- A powiedz mi Krysiu co u was, w niedzielę
robili proboszcze i ile ty masz lat?
- O to cały cyrk, a ja niedługo skończę 18.
- No to opowiadaj!
- W niedzielę, jak Proboszcz zbierał na
tacę, to szepnął Mamie, że po obiedzie przyjdzie do nas z proboszczem z Żuromina
w interesach. Mamę zaskoczył, ale jak dodał, że chciałby aby była w domu Marta,
to coś jej zaczęło świtać.
- Przyszli. Mama zaprosiła ich do pokoju.
Za chwilę Marta przyniosła kawę i ciasto. Ten z Żuromina wstał, podszedł do
Marty, wziął ją za rękę i zaczął pytać jaką szkołę skończyła i czy umie
gotować. Oglądał Martę ze wszystkich stron
jak kobyłę na jarmarku. Potem usiadł i powiedział, że chce ją zatrudnić na
plebani jako gospodynię. Będzie jej dawał duże pieniądze i ubranie. Będzie z
nim jeździła na wycieczki krajowe i zagraniczne, a na rodzinę spłynie
błogosławieństwo Boże.
- Wtedy zabrała głos Mama, powiedziała
krótko: – Nic z tego nie będzie.
- Wtedy nasz Proboszcz zaczął długą mowę, że w tym
roku papieżem został nasz rodak, że wszyscy Polacy powinni jeszcze bardziej się
modlić i służyć Bogu, że służba na plebanii bardzo spodoba się Bogu, a na
rodzinę spłynie wiele łask i takie tam farmazony.
Mama cierpliwie wysłuchała do końca te
androny i powiedziała: - Nic z tego!
Księżula się obrazili i jak nie pyszni
wyszli. Mnie i Zosię popadł taki śmiech nie do opanowania. A kiedy Zosia
popatrzyła na Martę i powiedziała: - Mogłaś zostać żoną proboszcza to i Marta
zaczęła się śmiać i było fajnie.
Wtedy Tata odezwał się po raz pierwszy: -
Ludzie wezmą nas na języki.
Na to Mama: - Niech wezmą, pogadają tydzień
i zapomną. Gdyby Marta tam poszła i wróciła z księdza bachorem to ludzie
mieliby o czym gadać latami. A
zauważyłeś mój mężu jak się ślinił, ten stary łajdak, jak oglądał Martę? Brali
nas za jełopów. Łaska i błogosławieństwo spotka rodzinę. Owszem spotkałaby nas
hańba i wstyd do końca życia. A wam moje panny, śmieszki, powiem, że już nie
mogę się doczekać kiedy zostanę babcią. Moim marzeniem jest mieć z tuzin
kochanych wnucząt, ale ani jednego od księdza.
Kasia poszła, a
Maciej pomyślał: - Najmłodsza a jaka mądra, szkoda, że nie jestem młody i nie
kawaler, zaraz bym się z nią ożenił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz