Dowcipy

wtorek, 3 stycznia 2017

Humoreska nr 56 ŚLAD

                         
                                                          
                                              Znalezione obrazy dla zapytania łan zboża             

               Maria i Józef  Dąbrowscy  byli rolnikami na mazowieckiej wsi. Wiedzieli od swoich rodziców, że ich rodzina od wielu pokoleń zawsze tam żyła. Cieszyli się opinią dobrych i pracowitych ludzi. Kiedy w 1976 roku Józef przejmował gospodarstwo po swoich rodzicach miał do dyspozycji 15 ha ziemi ornej. Przewidywał, że przyszłość należy do dużych gospodarstw, to też skupywał ziemię przy każdej okazji. Gdy nastały zmiany w Polsce miał już 56 hektarów.
               Jeszcze "za komuny" wybudował najpierw duże budynki gospodarcze, a potem piękny, nowocześnie urządzony dom. Stopniowo przekształcał produkcję w kierunku hodowli bydła mlecznego. Zrezygnował z uprawy ziemniaków i warzyw. Obsiewał pola kukurydzą, lucerną i zbożami paszowymi.  
               Mieli Dąbrowscy trzech  udanych synów. Od najmłodszych lat byli wdrażani do pracy i uczciwego życia. Wszyscy trzej ukończyli technikum rolnicze. Adam i Grześ poszli na studia, a potem w świat. Tylko najmłodszy - Jaś - pozostał z rodzicami, ku ich wielkiej radości, z zamiarem przejęcia kiedyś gospodarstwa. 
               Mijały lata. Jaś stopniowo przejmował zarządzanie gospodarstwem. Cała biurokracja była na jego głowie. Biegle posługiwał się komputerem. Obora, w której stało 70 mlecznych krów była całkowicie zmechanizowana. Mieli trzy traktory, dwa kombajny i wiele innych niezbędnych w gospodarstwie maszyn. Jaś nie tylko umiał obsłużyć każdą maszynę, ale jak było trzeba to i naprawić. Oczywiście jeździł pięknym samochodem. Miał na wsi opinięj "złotej rączki". Nic więc dziwnego, że stanowił dobrą partię dla wiejskich panien. 
                Matka Jasia, Maria, coraz częściej utyskiwała na ciężką pracę i pogadywała, że przydała by się jej synowa. Był jednak problem. Jaś, od najmłodszych lat był bardzo nieśmiały. Skończył 24 lata, a jak rozmawiał z dziewczyną to się jąkał i czerwienił..Na wiejskie dyskoteki chodził niechętnie. Kolegów miał sporo, ale co to za kolega co to nie pije i nie pali.
                Było we wsi kilka panien na wydaniu i każda patrzyła na Jasia łaskawym okiem. Jednak on nie zdobył się na żaden gest, żeby zbliżyć się do którejkolwiek. Miał jednak swoją tajemnicę. Żyli na wsi Krawczykowie. Mieli małe gospodarstwo i wiejski sklepik. W tym sklepiku sprzedawała ich córka - Anka. Jaś często zachodził do tego sklepiku i pozostawał tam dłużej niż było potrzeba. Lubił patrzeć na jej zgrabne ruchy i piękną figurę. Ona też z nim chętnie rozmawiała i starała się zatrzymać go jak najdłużej.
                Pewnej majowej niedzieli, po mszy w kościele, Jaś zdobył się na odwagę, podszedł do Anki i zapytał czy by nie poszła z nim na spacer? Zgodziła się chętnie. Umówili się na czwartą po południu.
               - Dokąd mnie zaprowadzisz? Zapytała Anka gdy się spotkali.
               - Pokażę Ci swoje pola.
             Była trochę zdziwiona. Szli, w milczeniu, miedzą, między zbożami. Przeszli przez niewielką dolinkę a potem na dość pokaźne wzgórze.
              - A teraz odwróć się - powiedział Jaś - masz przed sobą 6 hektarów mojego jęczmienia.
              Patrzyła. Najpierw widziała tylko zielony łan, potem dostrzegła jakieś ciemniejsze plamy. Te plamy zaczęły układać się jej w litery, a litery w słowa -  KOCHAM ANIĘ.
              Zaniemówiła. Popatrzyła na Jasia. On patrzył na nią i już wiedziała, że to prawda.
              - Jasiu przecież po żniwach nie pozostanie z tego żadnego śladu.
              - Po żniwach i na zawsze ŚLAD pozostanie w moim sercu...



 
        



           
                                        

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

O świetne! Jeszcze takiego sposobi na wyjawienie miłości nie spotkałam :)

Zapraszam http://olsonb97.blogspot.com/