CZEGO CZŁOWIEK NIE MOŻE
Edyta pracowała w magistracie małego
powiatowego miasta. Była nadzwyczajnie pobożna. Regularnie chodziła do kościoła. Miała narzeczonego Franka. Franek
miał 24 lata i nadzieję, że wywinie się od służby w wojsku. Już kilka razy
udało mu się, dzięki łapówkom i znajomościom, uzyskać odroczenie.
Ze ślubem czekali na ostateczne
wyjaśnienie sprawy wojska. Dla Edyty była to zmora. Regularnie żyła z Frankiem,
a więc grzeszyła. W każdy pierwszy piątek miesiąca chodziła do spowiedzi,
wyznając swoje grzechy i obiecując poprawę. Podświadomie wiedząc, że tej
obietnicy nie dochowa klepała bezmyślnie
nakazane zdrowaśki.
Na spowiednika wybrała wikarego Wojciecha.
Była pod jego urokiem. Nikt inny, przy ołtarzu tak pięknie nie rozkładał rąk,
nikt nie miał tak uduchownionej twarzy, nikt z taką gorliwością nie wygłasza
słowa Bożego. Dla niej był istotą spoza ziemi. Po kilku podobnych do siebie spowiedzi
ksiądz wikary zwrócił uwagę na Edytkę i przy każdej okazji uroczo się bo niej
uśmiechał.
Na kolejnej spowiedzi oświadczyła
Wojciechowi, że przez ostatnie 10 dni nie grzeszyła bo Franka wzięli do wojska
i to do marynarki, a to oznacza, że na trzy lata i jest zrozpaczona. Ksiądz
długo pocieszał Edytkę i na koniec poprosił ją żeby przyszła do niego, przed
wieczorem, bo dostał pralkę i nie wie jak obsługiwać to ustrojstwo. Poszła
pełna niepokoju i wielkiego zdenerwowania.
Garsoniera w której mieszkał ksiądz okazała
się duża i luksusowo wyposażona. Najpierw posadził Edytkę przy stole z ciastem
i kieliszkami do wina. Niby rozmowa toczyła się normalnie, ale ona była cięgle
spięta. Wypiła dwa łyki wina, ale to nic nie pomogło. Wydawało jej się, że obok
siedzi istota nadprzyrodzona. Kiedy ksiądz przytulił ją do siebie, a potem
zaczął ją rozbierać była całkowicie sztywna i bezwolna. Zaniósł dziewczynę do
łóżka i zrobił to na co miał ochotę bez jej udziału, ale to zauważał dopiero
jak chciał się wycofać. Nie mógł. Ona bezgłośnie płakała. Po półgodzinnych
próbach zdecydował się wezwać pogotowie.
Przyjechało. Położyli sklejonych golasów
na nosze i przykryli prześcieradłem. Przytomnie zabrali ubranie dziewczyny i
sutannę księdza. Na izbie przyjęć młoda lekarka nie wiedziała co zrobić.
Zadzwoniła na odział chirurgiczny po pomoc. Przyszedł doktor Zych, znany
humorysta, kpiarz i kawalarz. Obejrzał sklejonych golasów i wygłosił
oświadczenie: -„Co Bóg złączył człowiek nie może i nie powinien rozłączać.”
Wszyscy przy tym obecni gruchnęli śmiechem.
Było ich sporo: kierowca, sanitariusz, pielęgniarka, sprzątaczka i dwoje
lekarzy nie licząc dr. Zycha. Nic przeto dziwnego, że na drugi dzień całe
miasto komentowało przygodę księdza Wojciecha, tworząc najdziwniejsze wersje.
Przy okazji zastanawiając się czego człowiek nie może i nie powinien.
Wikary cichutko i szybciutko został
przeniesiony do innej parafii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz