JABŁKA Z CUDZEGO OGRODU
Piórek był najbogatszym gospodarzem we
wsi. Miał 15 hektarów ziemi i wielki ogród. W tym ogrodzie wyróżniały się dwie
jabłonie tym, że rodziły najsmaczniejsze owoce. Nazywano je kosztelami i
wszyscy we wsi wiedzieli o tym. Miał też Piórek dwie córeczki, Justynkę i młodszą Marysie.
Janek był jedynakiem, a jego rodzice
należeli do najbiedniejszych. Mieli tylko hektar ziemi, jedną krowę, dwa
świniaki i trochę drobiu. Żeby wyżyć pracowali często u bogatych gospodarzy, a
i tak w domu nie przelewało się.
Justynka z Jankiem chodzili do czwartej
klasy. Pewnego wrześniowego dnia Justynka przyniosła do szkoły kilka słynnych
koszteli. Jedno dała Jankowi. Było wspaniale. Tego dnia, przed wieczorem, Janek
wrócił do domu z dużą ilością koszteli za koszulą. Matka zapytała skąd to ma?
Odpowiedział, że od Piórka. Czy on o tym wie? Wie - odpowiedział Janek. Dał ci
dopytywała się matką? Nie, gonił mnie, ale uciekłem.
Ojciec mamy w domu złodzieja wygarbuj mu
skórę – powiedziała matka. Ojciec wstał rozpiął pasek od spodni, a potem go z
powrotem zapiął. Podszedł do marynarki, pogrzebał w kieszeni i powiedział: –
Masz tu pieniądze, natychmiast pójdziesz do Piórka, zostawisz mu te pieniądze i
przeprosisz gospodarza. Janek wiedział, że z ojcem niema żartów. Czerwony jak
burak poszedł.
Na drugi dzień, w szkole, Justynka
opowiadała wszystkim o złodzieju Janku i jak musiał potem przepraszać. Cała
klasa śmiała się z niego. Był wściekły. Najpierw miał zamiar zbić Justynę.
Potem doszedł do wniosku, że z dziewczyną bić się nie będzie. Nawinął mu się prześmiewca
Heniek. Tak go bił, aż pociekła mu krew z nosa. Ten pobiegł do nauczycielki na
skargę. Wyszła awantura na całą wieś. Janek był nieszczęśliwy.
Mijały lata. Janek był prymusem w szkole.
Dużo czytał. Szczególnie interesowały go urządzenia techniczne. Nienawiść do
Justynki stopniowo zmieniła się w sympatie z wzajemnością. Kiedy byli w
ostatniej klasie, komitet rodzicielski zorganizował im wycieczkę do Warszawy. W
pociągu siedzieli obok siebie, a w drodze powrotnej, kiedy było ciemno odważył
się i pocałował Justynkę w nadgarstek.
Dostał się do pięcioletniego technikum
mechanizacji rolnictwa. Uczył się świetnie. Dostał stypendium. Był zadowolony i
jego rodzice też. W miesiącach wakacyjnych praktykował u kowala w sąsiedniej
wsi. Nauczył się, między innymi podkuwać konie.
Jeszcze przed zakończeniem nauki razem z
ojcem wybudowali, częściowo ze pożyczone pieniądze, dość obszerny warsztat. Na
poddaszu był magazyn i malutkie mieszkanko w którym zamieszkał. Przez te lata
jak był w technikum, zawsze gdy spotykał Justynkę uśmiechali się do siebie. Ona
wyrosła na najpiękniejsza dziewczynę we wsi. Myślał często o niej jak o
przyszłej żonie.
Spotkał go cios. Kiedy rozkręcał swój
warsztat Justyna wyszła za mąż. Jej mężem został Jąkała, właściwie Franek, a że
się jąkał to tak go nazywali. Był niezbyt rozgarnięty, ale miał po matce 10
hektarów ziemi. Janek kalkulował, że mogli ją zmusić do tego związku, albo
obawiała się staropanieństwa. Żałował, że wcześniej nie oświadczył się, albo
przynajmniej że podkochuję się w niej. Stało się, musiał przełknąć tę gorzką
pigułkę.
Warsztat prosperował świetnie. Janek
potrafił naprawić wszystko, od roweru do traktora. Kupował co raz więcej maszyn
i urządzeń w tym także spawarkę. Pracował ciężko, ale miał duże dochody,
Wspomagał rodziców, którzy byli z niego dumni.
Pewnego dnia, w wiejskim sklepie spotkał
Justynę. Wyglądała olśniewająco. Wyszli razem,
Zaczęli rozmawiać. Zapytała go czemu się nie żeni. Odpowiedział jej, że
nigdy się nie ożeni bo żadna mu się nie podoba za wyjątkiem Justynki, a ta ma
już męża. Ona machnęła ręką i powiedziała: Jaki z niego mąż. Smutna odeszła.
Janek nie wiedział co o tym myśleć.
Minęło kilka dni. Justyna przyszła do
warsztatu z garścią noży do naostrzenia. Popatrzyli na siebie, a potem wpadli
sobie w ramiona. Noże upadły na podłogę. Całowali się bez pamięci. Zaprowadził
ją na poddasze. Zostali kochankami.
Utrzymać ich romans w tajemnicy we wsi to
była trudna sztuka. Telefonów wtedy jeszcze nie było. Justynka wymyślała różne
sposoby na porozumienie się. A to doniczka w oknie, balia przy drzwiach, lub
suszące się buty na płocie. Kochali się przy każdej okazji: w zbożu, przy sianokosach, u niego w
warsztacie. Czasem spotykali się w mieści i szli do hotelu na kilka godzin.
Oboje myśleli o jej rozwodzie, a potem małżeństwie, ale żadne nie
potrafiło zacząć rozmowy.
Kiedy Janek był z nią czuł się
najszczęśliwszym na świecie. Uwielbiał jej piersi, pieścił je i całował,
nazywał je kosztelami. Kiedyś Justynka zapytała go czemu jej piersi uważa za
jabłka? Śmiejąc się odpowiedział: - Każdy
gamoń wie, że najlepsze jabłka są z cudzego ogrodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz