Dowcipy

niedziela, 18 grudnia 2022

Humoreska nr 113 KLESZCZE

   

             


        
     K L E S Z C Z E

     Młoda lekarka ze swoim mężem inżynierem, w pierwszych latach sześćdziesiątych, dostali pracę i mieszkanko w mieście powiatowym na północy kraju. Ona przywiozła swój dobytek w niewielkiej tekturowej walizce, a on w brezentowej torbie. Tapczan kupili na raty. Jeden garnek, dwa talerze i dwie szklanki stanowiły wyposażenie ich kuchni. Sztućce dostali w prezencie ślubnym. Takim sposobem byli gotowi do sprowadzenia, swojego skarbu, - dziewięciomiesięcznej córki, którą do tej pory zajmowała się rodzina inżyniera.

    W tym czasie przybywali do miast młodzi ludzie po studiach, odnajdywali się nawzajem i tworzyli grupy towarzyskie. Miasta powiatowe otrzymywały centrale telefoniczne, więc młoda inteligencja mogła dzwonić do siebie. Na porządku dziennym były np.: takie telefony: -„ Wpadnijcie do nas wieczorem, mamy kawę, tylko zabierzcie z sobą szklanki, bo mamy tylko dwie.” Nikomu z tych młodych ludzi nie przychodziło narzekać na warunki bytowe bo było to pokolenie które przeżyło biedę i poniewierką wojenną.

     Sąsiadka, żona kolejarza, namówiła naszą bohaterkę na wyprawę do lasu na jagody. Wróciła szczęśliwa z mnóstwem jagód. Szczęście trwało krótko. Poczuła swędzenie na nogach. Zobaczyła wiele robaków, które nie dawały się strzepać. Pobiegła do sąsiadki. Ta wytłumaczyła jej, że to są kleszcze i jak je usunąć. Poradziła na przyszłość jeździć do lasu w spodniach.

     Poczytali o kleszczach w encyklopedii i w książkach medycznych. Dowiedzieli się, że 30% kleszczy ma groźną bakterię boreliozy,  jak ich unikać,  jak je wyjmować, gdy się już przyczepią.

     Minęło dwadzieścia parę lat Nasi bohaterowie przenieśli się do miasta wojewódzkiego. Mieli piękne mieszkanie i samochód. Młoda lekarka stała się wielką panią doktor o najwyższych kwalifikacjach. Młody inżynierek zrobił doktorat i stał się nauczycielem akademickim.

Jego hobby to było łowienie ryb i zbieranie grzybów. Czasem przynosił na sobie kleszcze. Nie robił z tego problemu.

    Żelazne zdrowie inżyniera zaczęło szwankować. Pojawiała się gorączka, bóle głowy, nieuzasadnione zmęczenie. Żona nakazała mu zrobić różne badania. Okazało się, że ma boreliozę. Zapanowała panika w rodzinie.

     Pani doktor zwołała najtęższe głowy medyczne w szpitalu wojewódzkim na konsylium w sprawie boreliozy. Po burzliwej dyskusji ustalono jaki antybiotyk ma brać inżynier przez miesiąc. Brał i męczył się bo miał ustawiczną biegunkę i to taką jak mówił przyjacielowi – „Poza linię horyzontu”.  Objawy choroby powoli ustępowały. Badania potwierdziły zanik bakterii. 

    Po latach, kiedy inżynier opowiadał o swojej przygodzie z kleszczami, zawsze podkreślał, że kuracja nie byłaby tak przykra gdyby nie fakt, że przez miesiąc przestrzeń między nim a sedesem nie mogła być większa niż 50 metrów.

 

                                                         Piaseczno.  4 grudzień 2022r.


Brak komentarzy: